Apetyt na miłość

Apetyt na miłość

Dlaczego w raju Ewa zerwała jabłko z zakazanego drzewa? Być może nie tylko dlatego, że namówił ją do tego wąż – kusiciel. Odpowiedź na to pytanie nabrała bowiem ostatnio nowego wymiaru. Okazuje się, że kobiety, które każdego dnia delektują się jabłkami, mają bardziej udane życie seksualne. Tak wynika z naukowego eksperymentu przeprowadzonego w szpitalu Santa Chiara we Włoszech na 731 ochotniczkach. Połowa z nich jadła od 1 do 2 jabłek dziennie, druga zaś mniej lub wcale. Potem poproszono badane o wypełnienie kwestionariusza oceny funkcjonowania seksualnego kobiet (tzw. FSFI, Female Sexual Function Index), na który składają się m.in. pytania dotyczące libido, intensywności podniecenia czy jakości orgazmu. I tu zaskoczenie: wielbicielki jabłek uzyskały wyraźnie lepsze rezultaty od kobiet, które nie jedzą ich wcale. O tym, że jabłka są zdrowe, wiadomo nie od dziś. Ich świeżo odkryte właściwości rzucają jednak nowe światło na związki jedzenia z seksem. Pierwsze wnioski nasuwają się same: jeśli chcemy w pełni cieszyć się życiem seksualnym, nie powinnyśmy zaniedbywać diety. Ale obydwa światy łączy też dużo więcej subtelnych powiązań, a czasem namiętności.

Cała ta przyjemność
Z ewolucyjnego i naukowego punktu widzenia sprawa jest prosta. Seks i jedzenie aktywują w mózgu podobne obszary, są też podstawowymi potrzebami człowieka, od których zaspokojenia zależy przetrwanie naszego gatunku. Niezbyt to romantyczne? Na szczęście na tym nie koniec. Gdy w grę wchodzi seks i jedzenie, oczywistym skojarzeniem jest przyjemność. Angażują w końcu podobną paletę zmysłów: smaku, węchu, dotyku, wzroku i słuchu. To dlatego rozpływający się w ustach kawałek gorzkiej czekolady, dźwięk pękającej skorupki creme brulee czy oszałamiający aromat czerwonego wina stają się kwintesencją sensualnej rozkoszy, daleko wybiegającej poza prozaiczne zaspokojenie głodu. Przywodzą na myśl pierwszy pocałunek, namiętny dotyk, dreszcz ekscytacji, jaki wywołuje sam zapach ukochanego. Nic dziwnego, że kolacja przy świecach jest najlepszym preludium miłosnej uczty, a śniadanie do łóżka jej idealnym uwieńczeniem. Które dodatkowo może sprawić, że nabierzemy ochoty na więcej…

 

 

Siła zmysłów
Im większymi smakoszami jesteśmy, tym lepiej możemy rozsmakować się w miłości. To, jak i co jemy, wiele o nas mówi. Warto eksperymentować w kuchni, bo wszelkie nowe smaki pogłębiają naszą zmysłową percepcję. Tym samym zwiększają możliwość odczuwania doznań, w tym tych seksualnych. Kochankowie, którzy w restauracji wybierają z karty wyszukane dania, sprawiają wrażenie bardziej otwartych. Sposób, w jaki jemy także ma znaczenie. Oblizywanie ust kojarzy się z namiętnym pocałunkiem. Gdy jemy rękami, angażujemy dodatkowo zmysł dotyku. Tłusta wilgoć chleba zamoczonego w oliwie, lepkość soku z arbuza czy mango, puszystość bitej śmietany dostarczają równie zmysłowej przyjemności, co sam akt ich spożywania. „Domowa bogini” czyli Nigella Lawson, z wdziękiem oblizująca palce podczas gotowania, dla wielu jest ucieleśnieniem kobiecości i seksapilu. Nie od dziś wiadomo, że mężczyźni nie przepadają za wiecznie odchudzającymi się kobietami. Kolacja, na którą składają się trzy liście sałaty, nie wróży w końcu emocjonującego ciągu dalszego. Za to ta skomponowana z wyrafinowanych przysmaków, nawet jeśli są nieco bardziej kaloryczne, nakarmi zarówno ciało, jak i zmysły. A kobieta, która lubi jeść, wysyła sygnał, że umie cieszyć się chwilą i nie odmawia sobie cielesnych przyjemności. Ale uwaga, liczy się umiar. Erotyczny czar pryska w momencie, gdy kulinarna rozpusta przemienia się w obżarstwo.

 

 

Przepis na pożądanie
Jedzenie jest sexy. Świadczy o tym choćby popularność food porn, czyli niezwykle apetycznych i nieco perwersyjnych zdjęć… pożywienia. Fotografie nitek makaronu oblepionych roztopionym masłem i piórkami parmezanu, krwistych befsztyków w towarzystwie wilgotnych, soczysto zielonych liści sałaty czy ociekających czekoladą deserów silnie oddziałują na nasze zmysły, budząc erotyczne skojarzenia. Gdy staną się podstawą romantycznej kolacji, gwarantują odlot co najmniej kulinarny. Jej obowiązkowym elementem wydają się być afrodyzjaki. Czy działają? Na pewno na wyobraźnię, a przecież to ona w dużym stopniu jest źródłem namiętności i pożądania. Co do naukowych dowodów ich skuteczności, zdania są podzielone. Na pewno jednak możemy zaufać papryczce chilli, której ostrość sprawi, że krew zacznie szybciej krążyć w żyłach, kakao, które stymuluje produkcję hormonu szczęścia – serotoniny czy owocom morza, zawierającym minerał seksu – cynk. Na liście miłosnych bestsellerów są też przyprawy takie jak cynamon i kardamon. Podobnie jak brzoskwinie, cytryny i ananasy sprawiają, że nasza skóra staje się słodsza, a pot ma delikatniejszy zapach. Alkohol? W niewielkich ilościach rozluźnia, relaksuje i rozbudza apetyt na miłość. Czerwone wino jest zdrowe, a jego wytrawny bukiet silnie oddziałuje na zmysły, ale jednocześnie zostawia na zębach fioletowy osad, co niekoniecznie dodaje seksapilu. Lepiej sprawdza się szampan. Musujące bąbelki pieszczą podniebienie, z lekkością uderzają do głowy i wprawiają w nastrój iście… szampański.

 

Składniki namiętności
Jak jeść, by mieć apetyt na seks? Lekko, zdrowo, różnorodnie. Gdy się źle odżywiamy, gorzej się czujemy i wyglądamy, a wtedy nasza ochota na seks maleje. Jednak, choć brzmi to odrobinę prozaicznie, za pożądanie odpowiedzialny jest też cały szereg zachodzących w mózgu reakcji chemicznych z udziałem hormonów płciowych i tzw. neurotransmiterów, czyli związków chemicznych przekazujących sygnały pomiędzy naszymi komórkami nerwowymi. Dostarczając organizmowi substancji zawartych w jedzeniu, możemy na nie subtelnie wpływać. Za naszą ochotę na seks odpowiedzialny jest głównie testosteron. Jego stężenie zwiększa dieta bogata we wspomniany już cynk, który w dużej ilości znajduje się w owocach morza, pestkach dyni, orzechach brazylijskich, kiełkach, sezamie i mięsie, zwłaszcza wołowinie i z indyka. Na pewno warto też zwrócić szczególną uwagę na pokarmy bogate w witaminy z grupy B (czyli np. produkty pełnoziarniste, kaszę gryczaną, otręby, orzechy, pestki, awokado czy banany), które mają bezpośredni wpływ na naszą seksualność: przyczyniają się do syntezy i metabolizmu hormonów płciowych, pomagają w utrzymaniu prawidłowego nawilżenia błon śluzowych, sprzyjają produkcji dopaminy (zwanej hormonem przyjemności) i wpływają na intensywność orgazmu. Siłę podniecenia możemy zwiększyć sięgając po więcej nienasyconych kwasów tłuszczowych, obecnych przede wszystkim w tłustych morskich rybach. A co z jabłkami? Dzięki bogactwu polifenoli i antyoksydantów poprawiają krążenie krwi, co sprzyja podnieceniu i intensywności doznań. Według naukowców kluczowym dla naszej seksualności składnikiem jest jednak zawarta w nich, zaliczana do fitoestrogenów, florydzyna. Naśladuje działanie estrogenu, a tym samym silnie wpływa na wszystkie aspekty kobiecego libido. Pamiętajmy jednak, że, jak zauważa pisarka Isabel Allende w książce „Afrodyta”, wszelkie te pokarmy „działają dyskretnie, bez wstrząsów i na dłuższą metę”. Jednorazowe zjedzenie koszyka jabłek czy porcji nawet najbardziej wyszukanych afrodyzjaków nie sprawi, że nagle nabierzemy niepohamowanej ochoty na seks. Za to ich regularne spożywanie wzbogaci nie tylko nasze doznania smakowe, ale i erotyczne. Dzięki nim nasze ciało będzie funkcjonowało lepiej, w tym także układ płciowy, który stanie się bardziej wrażliwy na bodźce. A to oznacza nic innego, jak więcej przyjemności. Z seksu i z życia.

 

M.U.

Udostępnij:
0