JAK DOBRZE WYGLĄDAĆ BEZ MAKIJAŻU?

JAK DOBRZE WYGLĄDAĆ BEZ MAKIJAŻU?

Mam, jak wiele kobiet, swój ustalony rytm codziennego malowania. Nie jest to nic skomplikowanego. Podkład, rozświetlacz na kości policzkowe, matowy bronzer nakładany także na powieki, dzięki czemu kolor moich oczu wydaje się bardziej zielony. Do tego gruba warstwa mascary – zawsze. Mimo że moje rzęsy są naturalnie długie i gęste, uwielbiam efekt, jaki daje tusz – dzięki niemu oczy wydają się większe, a spojrzenie nabiera intensywności. W dni, kiedy chcę być bardziej „zrobiona”, dokładam do kompletu jeszcze matową szminkę: klasyczną czerwoną, jagodowoczarną albo morelową.

Lubię się malować! To dla mnie duża przyjemność – te kilka chwil każdego dnia, podczas których mogę poświęcić czas czemuś tak, wydawałoby się, nieistotnemu, jak makijaż. Wielkie sprawy świata muszą poczekać, bo ja nakładam szminkę! Nie odbieram telefonu z nieznanego mi numeru, bo właśnie tuszuję rzęsy! Potem z przyjemnością oglądam w lusterku nową wersję siebie.

A jednak od jakiegoś czasu zaczyna niepokoić mnie fakt, że w jakiś sposób jestem od malowania uzależniona. Owszem, mój codzienny makijaż jest lekki. Niektórzy się mnie pytają, czy w ogóle się maluję. Ale w te dni, gdy postanawiam wystąpić saute, dostaję zadziwiająco dużo pytań o to, czy się wyspałam, czy nie jestem chora, smutna, a wreszcie – to moje ulubione –  czy nie płakałam. Rzadko więc występuję zupełnie bez makijażu, a z tuszu do rzęs rezygnuję chyba tylko na wakacjach.

Sęk w tym, że bez makijażu prawdopodobnie wyglądam ok. Wyglądam po prostu jak ja. Dlaczego miałabym się tego wstydzić? Zaczynam się zastanawiać, jak połączyć potrzebę dobrego wyglądu (mam ją) z wyeliminowaniem upiększaczy, które zmieniają mnie w kogoś, kim nie jestem. Nie mówię, że zrezygnuję z makijażu. Za bardzo go lubię! Ale od czasu do czasu chciałabym móc wyglądać naturalnie bez krępujących pytań o przepłakaną noc. Oto mój plan działania.

1. Stawiam na demakijaż

Wzorem Koreanek, którym demakijaż, nie makijaż, zapewnia gładką, świetlistą skórę. Inwestuję w dwa osobne preparaty do mycia twarzy – jeden na bazie olejku, drugi do stosowania z wodą. Zapewnią mi cerę czystą jak łza i wyeliminują problem ciemnych, rozszerzonych porów. Na półce w łazience stawiam też tonik – ostatnio stosowałam go chyba w liceum. Czas się ponownie polubić, bo dzięki przywróceniu za pomocą toniku odpowiedniego pH skórze, aktywne składniki pielęgnacji, którą następnie na nią nałożę, wchłoną się lepiej.
 

2. Obserwuję skórę

Każdego dnia jest inna i pragnie czegoś innego. Wczoraj wyskoczyły na niej wypryski. Dziś jest idealnie gładka. Nie byłaby taka, gdybym jej bacznie nie obserwowała i w porę nie zastosowała złuszczającego preparatu na bazie kwasu salicylowego. Są dni, gdy jest przesuszona – wtedy sięgam po superodżywczy krem. Czasami jest zaczerwieniona – czas na kojący preparat z apteki. Po imprezie z wielką przyjemnością nakładam na nią maskę w płacie, by odzyskała blask.
 

 

3. Zimą sięgam po retinol

Uwielbiam go! Po żadnym innym składniku kosmetycznym nie miałam tak gładkiej, promiennej cery. Owszem, trzeba przyzwyczaić się do jego stosowania. Owszem, po kilku tygodniach może pojawić się podrażnienie. Za to gdy przeczeka się ten okres, w nagrodę jest idealna, nieskazitelna, młodo wyglądająca skóra.
 

 

4. Stosuję na dzień serum z witaminą C

Sprawia, że moja skóra jest promienna. A do tego chroniona przed szkodliwym działaniem wolnych rodników. Dzięki temu wierzę, że będzie starzała się wolniej (mam nadzieję, że tak się stanie, bo jak na swój wiek wygląda całkiem nieźle 🙂 ).

 

5. Sięgam po filtr z kremem BB

No tak, to trochę jak makijaż, mówię sobie, ale po chwili udzielam sobie rozgrzeszenia. To tylko kropka nad i całości. Mój ulubiony krem BB Kiehl’s bardzo dyskretnie wyrównuje koloryt cery – nikt nie domyśla się, że mam na nią cokolwiek nałożone. Nie zmienia koloru skóry, nie tworzy na niej tapety. A poza tym jego działaniem jest przede wszystkim ochrona – ma wysoki filtr SPF 50. Promienie słoneczne to prosta droga do przebarwień i staro wyglądającej skóry, wiec wolę ich unikać.

 

6. Codziennie czeszę brwi

Dzięki temu nadaję twarzy schludny, zadbany wygląd. Zaczesane do góry brwi otwierają spojrzenie i optycznie podnoszą opadające powieki. Dbam też o to, by były wyregulowane i dobrze przycięte. Fajny kształt brwi to podstawa!

7. Gdy rezygnuję z maskary, stosuję trik Beyonce

Na wakacjach, zamiast po tusz, piosenkarka nakłada na rzęsy… wazelinę! Dzięki temu stają się błyszczące, przez co ich kolor wydaje się intensywniej czarny. Wazelina lekko je też podkręca – nie potrzebuję zalotki!

 

8. Gdy się nie maluję, nadal jestem dobrze ubrana i uczesana

Chodzi o to, żeby ogólny efekt nie był niechlujny, a naturalny. Błyszczące włosy, promienna cera, kolorowa sukienka – to dla mnie kwintesencja dobrego wyglądu.

9. Stosuję bardzo zmysłowe perfumy

Dzięki nim czuję się kobieco i seksownie. Nawet jeśli nie trzepoczę firankami umalowanych rzęs ani nie rozsyłam pocałunków ustami muśniętymi jagodową szminką.

 


 

 

M.U.

Udostępnij:
0