KOCHANE KŁOPOTY

KOCHANE KŁOPOTY

Dzieci uczą się lepiej, gdy wiedzą, że porażki (i podnoszenie się z nich) są naturalną częścią dorastania – wynika z badań opublikowanych przez American Psychological Association. Dwie grupy uczniów w wieku 11 lat, które wzięły udział w eksperymencie, najpierw poproszono o rozwiązanie matematycznego zadania – zdecydowanie za trudnego na ich możliwości. Potem jedna grupa dostała informację, że nic się nie stało, bo porażki mają prawo zdarzyć się każdemu, a drugą spytano tylko, jak próbowała rozwiązać problem. Gdy dzieci poddano kolejnym testom, już dostosowanym do ich umiejętności, te z pierwszej grupy rozwiązały je nieporównywalnie lepiej. Jak udowadniają naukowcy, lęk przed porażką zakłóca działanie zasobów pamięci, ważnej części intelektu. A dodatkowo może sprawiać, że dzieci będą unikać trudności, a tym samym odbiorą sobie możliwość nauczenia się czegoś nowego.

 

Myli się ten, kto uważa, że zadaniem rodziców jest izolowanie dzieci od wszelkiego zła tego świata. Doświadczenie klęski kształtuje postawy życiowe. Chronienie dzieci przed porażkami to odcinanie ich od cennych i jedynych w swoim rodzaju doświadczeń związanych z dojrzewaniem. Ten proces bywa bolesny, ale nie bez powodu. Uczy, że wszelkie niepowodzenia, katastrofy i potknięcia są naturalnie wpisane w życie, a przy tym, że można – i warto – sobie z nimi poradzić. Naturalnie, gdy twojemu dziecku dzieje się krzywda, chciałabyś sprawić, by była dla nich jak najmniej bolesna. Pojawia się poczucie winy, że nie byłaś w stanie go wystarczająco uchronić. Nierzadko cierpisz bardziej, niż one same. Zamiast jednak rozpaczać, warto porażkę przekuć w sukces. Może stać się cenną lekcją życia – dla twojego dziecka i ciebie samej.

Stało się. Twojemu dziecku powinęła się noga. Niezależnie od rozmiarów klęski, należy mu się teraz twoja uwaga i wsparcie. Nie myl ich jednak z pobłażliwością. Słowa, których bezwzględnie należy unikać? „To nie twoja wina”, „tak się złożyło”, „nie miałeś innej możliwości”. Dlaczego? Bo choć niosą chwilowe pocieszenie, to poza tym są bardzo szkodliwe. W ten sposób zatruwasz dziecko przekonaniem, że może być autorem sukcesu, ale porażki już nie. Zrzucając odpowiedzialność za niepowodzenie na niesprawiedliwy los, niekorzystną koniunkcję planet, ewentualnie innych (wrogich) ludzi, utwierdzasz w dziecku przekonanie o niemożności wpływu na własne życie. Tym samym rośnie ze świadomością, że to życie jest z góry przegrane. Nie o to chodzi!

 

Lepiej od małego budować w młodym człowieku przekonanie, że jest kowalem własnego losu. A to oznacza, że czasem warto pozwolić, by coś mu się nie udało. Już gdy uczy się chodzić i co chwila upada, nie musisz za każdym razem biec mu na pomoc (oczywiście w granicach rozsądku). Grając z nim w piłkę na placu zabaw, zamiast się podkładać, by mogło wygrać, daj mu od czasu do czasu zakosztować przegranej. Niech od maleńkości podejmuje własne decyzje – nawet, jeśli twoim zdaniem są błędne. Gdy chce się za lekko ubrać, pozwól mu na to. Choć zmarznie, nauczy się, że następnym razem lepiej włożyć ten ciepły, choć gryzący sweter. Warto też wyrobić w dziecku realistyczne spojrzenie na każdą sytuację. Czasami faktycznie coś jest niezależne od nas. Burza z gradobiciem w czerwcu uniemożliwia wyprawienie osiemnastki w ogrodzie, a złamana noga nie pozwala zostać królem strzelców w decydującym meczu. W większości przypadków mamy jednak wpływ na to, co nas spotyka. Jeżeli coś nam się nie udaje, zazwyczaj oznacza to, że wysiłek i praca, które włożyliśmy w dążenie do celu, były niewystarczające. Po prostu. Prawda może brutalna, ale, jak się okazuje, całkiem konstruktywna. Wystarczy, że wspólnie z dzieckiem wyciągniesz z niej właściwe wnioski.

 

M.U.

Udostępnij:
0