Janusz Radek o kobietach

Janusz Radek o kobietach

Jakie kobiety lubię?
Różne. I cieszę się, że kobiety – chociaż są do siebie podobne – tak bardzo się różnią. Gdyby wszystkie były takie same, byłoby przecież śmiertelnie nudno. I to samo, oczywiście, dotyczy mężczyzn. Nie ma przecież znaczenia, czy ktoś jest troszkę grubszy czy chudszy, wysoki czy niski, ładny czy brzydki – liczy się to, jakim jest człowiekiem. Oczywiście uwielbiam kobiety piękne. Ale wy przecież z definicji jesteście doskonałe! Wszystkie: brunetki, blondynki, rude. Aczkolwiek rudych znam najmniej. Lubię kobiety niebanalne. I takie, przy których mogę być sobą. Lubię mieć w kobietach przyjaciół. Czuję się wśród nich bezpiecznie, gdyż w przyjaźni damsko-męskiej zazwyczaj nie ma już zagrożenia dla żadnej ze stron. Jest za to fajna i mądra relacja między dwojgiem bliskich sobie ludzi – całkowicie pozbawiona erotycznego napięcia.

Co najbardziej podziwiam w kobietach?
Detale. Zawsze staram się odnaleźć to „coś”, co najmocniej podkreśla jej charakter. Moment, w którym się spotykamy i rozmawiamy, też obfituje w detale. Mój wzrok przyciąga staranne ułożenie włosów lub niedbałe ich odgarnięcie. Czasem intryguje mnie jakiś element jej stroju albo makijażu. To są rzeczy z pozoru nieuchwytne, ale umiejętnie wkomponowane w postać i osobowość kobiety stają się jej największym walorem. Każda potrafi (a przynajmniej te, które ja znam) ujawnić swój „kolor”, który może na pierwszy rzut oka nie jest widoczny, ale mocno nas obezwładnia. Jeśli kobieta ma piękne dłonie, doskonale wie, jak ma nimi poruszać. Wtedy tak zwyczajna czynność jak podanie cukierniczki staje się aktem artystycznym. Walorem jest  spojrzenie prosto w oczy. Albo spuszczenie wzroku, bo kobiety potrafią również wykorzystać nieśmiałość, aby nas uwieść. Ich walor jest w tembrze głosu, sposobie prowadzenia rozmowy, w podejściu do innych. Oczywiście, można powiedzieć, że są to cechy ogólnoludzkie, związane z inteligencją, z rozwojem, z intelektem. Ale kobiety rozmawiają w sposób bardziej subtelny. I podświadomie, każdy facet, zbyt „szorstki” i zaaferowany swoim słowotokiem (jak ja teraz), mówi takiej kobiecie największe marzenia i najskrytsze tajemnice. I to jest dopiero niepojęte!

Co mnie drażni?
Nienawidzę, kiedy kobieta podczas rozmowy ze mną nagle wyciąga serwetkę i wyciera stół. I gdy za wszelką cenę próbuje mi udowodnić, że jest świetnie wykształcona – jakby było to dziś czymś niespotykanym. Źle się czuję, kiedy kobieta zaczyna mędrkować. Nie dlatego, że czuję się wtedy od niej głupszy, po prostu drażni mnie nachalność, z jaką usiłuje mnie przekonać do tego, co jest dla mnie oczywiste: że jest mądra i wszechstronna. A poza tym? Chyba już nic. Bo ja was tak kocham, że nawet w tym, co mnie drażni potrafię znaleźć coś, w czym upatruję pierwiastek zachwytu. Nawet w głupawym śmiechu! To tylko kwestia perspektywy. Jeżeli kobieta niezbyt ładnie się porusza, wystarczy ułożyć głowę w takiej pozycji, aby wzrok padał  pod innym kątem. I patrzeć na te części ciała, które są jej atutem – automatycznie wyeliminują jej ciężki chód. Gdy popatrzysz na kobietę przez inny pryzmat, wszystkie jej niedociągnięcia i ułomności przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. A ty widzisz w niej tylko to, co jest piękne.

Czego oczekuję od mojej kobiety?
Że będzie ze mną, po prostu. I że uchwyci wszystkie lejce, które mnie wymykają się z rąk. Że będziemy się wzajemnie uzupełniać, w każdej dziedzinie życia. I tak właśnie jest. Ja patrzę na wszystko przestrzennie, z szerokiej perspektywy, a moja żona jednostkowo, detalami. Tyle że – w przeciwieństwie do mnie – ona potrafi zsynchronizować nasze spojrzenia, poglądy, wizje. Potrafi też ujednolicić mnie samego, zebrać wszystkie cząstki mojej osobowości i złożyć je w całość, w jednego Janusza Radka. I tego właśnie od niej oczekuję – aby zawsze tak już było…

Udostępnij:
0