Macademian Girl w wywiadzie dla Face&Look!

Macademian Girl w wywiadzie dla Face&Look!
Chociaż doskonale i aktywnie funkcjonujesz w mediach społecznościowych to często podkreślasz wagę prawdziwych relacji międzyludzkich.
Zdecydowanie tak. Jestem po Akademii Sztuk Pięknych i tam nauczono nas, że świata wokół trzeba doświadczać. Nie siedzieć tylko z głową wpatrzoną w komputer czy ekran telefonu, ale  wychodzić, obserwować, rozmawiać z przyrodą, która nas otacza. Dla mnie to bardzo ważne. Mieszkam w Warszawie od czterech lat i kocham to miasto, jakbym była stąd. Przede wszystkim za jego klimat, możliwości i różnorodność. Mimo wszystko z moich obserwacji wynika, że zazwyczaj im większe miasto, tym częsciej zapominamy o tym, żeby odetchnąć, zatrzymać się i rozejrzeć się uważnie dookoła. 
 
Mam wrażenie, że ludzie, zwłaszcza młodzi, i mają do tego prawo ze względu na swój wiek, uważają że liczy się jedynie gonitwa za sukcesem, wyznaczonym celem i zapominają o tym, o czym powiedziałaś, że czasami w życiu należy się zatrzymać. A być może nawet cofnąć się?
Jest takie powiedzenie, które mówi, że czasami aby pójść do przodu trzeba zrobić dwa kroki w tył. Wówczas nabieramy perspektywy, widzimy gdzie jesteśmy, co jest za nami i co jeszcze możemy zrobić.
Mówisz o osiąganiu celu. Jeśli już go sobie wyznaczamy i uparcie do niego dążymy ważne jak to robimy. Jedna z lepszych lekcji, którą odebrałam w życiu to taka, żebyśmy w tym dążeniu do celu nie byli ślepi. Los rzuca nam po drodze różne możliwości i warto z nich korzystać. Dobrze jeśli wiemy dokąd zmierzamy,  bo dzięki temu nie dryfujemy bez sensu. Jednak los ma to do siebie, że czasami potrafi nas fantastycznie zaskakiwać. Szkoda być obojętnym na to, co może nam zaoferować, bo czasami wie lepiej czego potrzebujemy.
 
 
Jest w Tobie mądrość, pokora, dystans. Co Ciebie najbardziej w życiu ukształtowało? 
Na pewno dzieciństwo ma ogromny wpływ na to jacy jesteśmy – a moje nie było usłane różami. Głównie ze względu na kolor skóry. Był czas, kiedy trudno mi było znaleźć przyjaciół, spotykałam się z dużym brakiem akceptacji. Dlatego w dorosłym życiu, tak bardzo cenię sobie relacje międzyludzkie. Wiem, jak trudno znaleźć osoby, które będą cię akceptować i kochać ze względu na to, jakim jesteś  człowiekiem, a nie skąd pochodzisz czy jaki jest twój status materialny. Lubię być sobą i lubię siebie. Takich ludzi też cenię – tych którzy lubią siebie i to kim są. 
Osadzenie się w sobie to długi, żmudny proces, a mamy dziś tendencje do szukania drogi na skróty. Praca nad sobą, nad tym by być dobrym człowiekiem wymaga czasu i pozbycia się nawyku oceniania innych. Miałam pewną fantastyczną panią profesor na Akademii, która mówiła, że nawet jadąc tramwajem, jeśli widzimy bezdomnego musimy pamiętać, że nie znamy całej historii tej osoby. „Dlatego, nie macie prawa jej oceniać”– mawiała. 
 
Niestety ludzie w grupie lubią wytykać to, co jest inne…
Chyba właśnie dlatego zawsze byłam outsiderem. Ludzie w grupie często tracą własny, zdrowy osąd tego co jest słuszne. 
 
Mówisz o akceptacji, która jest czasami uzależniona od tego, jak nas ocenia otoczenie. Jesteś ikoną stylu, przykładem dla wielu kobiet. Jednak być może trafiasz też na brak akceptacji siebie, w przypadku wielu z nich. Co wtedy mówisz takim osobom?
Jako kobiety jesteśmy na to szczególnie narażone, mężczyźni raczej siebie inaczej oceniają. Krąży taki obrazek w internecie – atrakcyjna kobieta patrzy na swoje odbicie w lustrze i widzi absolutne przeciwieństwo – źle ubraną, rozczochraną kobietę. A obok, w takim samym lustrze przegląda się średnio atrakcyjny mężczyzna z brzuszkiem piwnym, ale widzi pięknego adonisa. Właśnie tak jest z kobietami, że my same siebie oceniamy bardzo surowo i krytycznie, a jeśli już szukamy pewności siebie, to za akceptacją rozglądamy się dookoła, na zewnątrz. A powinno się mieć ją w środku, bo wtedy nikt nie może nam jej odebrać. Pewność siebie trzeba w sobie zbudować. Ja, tak samo jak każda nastolatka, też miałam kompleksy. Prowadzenie bloga, rozmowy z ludźmi, wreszcie poznawanie czytelniczek, często pięknych, ujmujących kobiet, które ku mojemu zaskoczeniu same z siebie były niezadowolone, było dla mnie bardzo ważną lekcją. Moją rolą stało się uświadomienie im i podkreślenie za pomocą stroju, tego, co mają w sobie pięknego. Często mówię moim czytelniczkom, że nie ma nic wstydliwego w tym, że starają się dobrze wyglądać. Trzeba być z tego dumną. Sam Oscar Wilde powiedział: „elegancja jest oznaką inteligencji”. Uważam, że to prawda. Dobry wygląd sprawia, że dobrze się czujemy w swojej skórze, że łatwiej nawiązywać nam kontakty z otoczeniem. To jest nasza zbroja w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 
 
Czy zatem w dążeniu do samoakceptacji musimy się zderzyć z jej brakiem? Nauczyć się wyciągać wnioski z pewnych doświadczeń?
Z tym bywa bardzo różnie. Są osoby, które akceptację otrzymują od rodziców – od małego słyszą wyrazy aprobaty, motywację, że mogą być kim chcą, że są mądrzy i dojdą tam gdzie sobie wymarzą. Takim ludziom jest zdecydowanie łatwiej uwierzyć w siebie. Jednak są i takie dzieci, które już na starcie nie otrzymują żadnego wsparcia, których rodzice ściągają w dół, ograniczają. Trudno wówczas o dobry ładunek samoakceptacji, bo to zawsze, przynajmniej na początku, idzie od ludzi, którzy są najbliżej nas. Co nie oznacza, że nie da się tego potem naprawić.
Jestem ogromnie wdzięczna mojej mamie, bo zawsze mi mówiła, że w życiu warto być tylko sobą. Dzięki temu uwierzyłam, że mogę być tym kim chcę. Zawsze powtarzała, żebym się dobrze uczyła, bo wiedzy, inteligencji, obycia w świecie nikt mi nie zabierze, że to jest moja inwestycja w samą siebie. Mówiła, że nie ważne ile będę zarabiała, nie ważne gdzie będę mieszkała, zawsze się wtedy odnajdę, bo to, co mam w głowie jest moje. Z perspektywy czasu szczególnie doceniam jej podejście, i tym bardziej ważna jest dla mnie edukacja oraz tolerancja. Tolerancji można się nauczyć. Pochodzimy z różnych rodzin, nie zawsze mamy wpływ na to jakie wartości przekazują nam rodzice, ale nawet jako dorośli ludzie możemy się nauczyć akceptacji, otwartości, szanowania różnorodności i możemy tego uczyć także innych. Warto to robić
 
Jak ważna jest świadomość siebie samego w tworzeniu własnego stylu?
Nawet jeśli dla kogoś wygląd nie jest istotny, to musi pamiętać, że jeśli nie żyje w odosobnieniu na pustyni, to jak wygląda zawsze jest jakimś komunikatem. Tylko od nas zależy jaki ten komunikat będzie. Ważne aby nasz styl był zgodny z tym jacy jesteśmy, wówczas to jak przedstawiamy się światu jest szczere, prawdziwe. Inaczej będzie wyglądała szalona i ekscentryczna artystka, inaczej czterdziestoletnia pani prezes, inaczej młoda dziewczyna poszukująca swojej drogi, a jeszcze inaczej młody buntownik. To wszystko jest częścią DNA charakteru danej osoby. Stylem komunikujemy to kim jesteśmy. Eksperymenty w modzie pozwalają nam poznać samych siebie. Jeśli zakładamy daną rzecz i od razu się w niej dobrze czujemy albo nie, to znak, że podświadomie wiemy w jaką stronę zmierzamy. To jest także związane z procesem dojrzewania – do pewnych wniosków dochodzimy po latach, szukamy, badamy… 
 
 
Młodzi ludzie korzystając z mediów społecznościowych mogą się poczuć oszukani, że wszystko wygląda tak pięknie na zdjęciach, na których oni często budują swój sposób odbierania świata, a każdy z nas wie, że miewamy gorsze chwile, że życie często nie przypomina fotografii z Internetu. Co byś powiedziała tym młodym ludziom?
Poradziłabym, żeby mniej czasu spędzali w mediach społecznościowych, a więcej wśród realnych, rzeczywistych  ludzi. Nie jest też tak, że social media to jakiś „straszny smok”, którego należy się bać. Dla mnie Instagram, facebook, youtube, blog to doskonałe narzędzia pracy. Natomiast wciąż jest to pewne okno, pewien wycinek rzeczywistości i musimy o tym pamiętać.  
Czytałam ostatnio artykuł na temat tego, że odsetek osób z depresją jest o 30% wyższy w grupie osób, które intensywnie korzystają każdego dnia z social mediów. To dlatego, że zamiast traktować je jako luźną kronikę aktualności, robimy z tego wyznacznik statusu i nieustannie poddajemy się ocenie. Własnej i cudzej. Oglądamy czyjeś zdjęcia i mówimy sobie: „Och, dlaczego moje życie tak nie wygląda?”, „Chciałbym być tam, a jestem tutaj”. Instagram należy traktować jak album z pięknymi zdjęciami i nie oznacza to, że nic poza nim nie istnieje. To tak jakby jeść tylko, to co pięknie wygląda… byłoby to trudne do zrealizowania. W zeszłym roku byłam na Bali, wiele tamtejszych potraw nie wygląda spektakularnie, ale nie oznacza to, że nie mogłam się nimi rozkoszować. Tak samo jest ze wszystkim. Facebook też jest narzędziem do komunikacji, mnie służy do bieżącego porozumiewania się z czytelnikami i obserwującymi, co nie znaczy, że moje życie toczy się tylko tam czy tylko na Instagramie.
Dla mnie najważniejsze to być w jednym miejscu tu i teraz. Kiedyś nie rozumiałam, dlaczego tak cieżko mi się przestawić na tak modny tryb wielozadaniowy – był taki trend, nadal jest, na robienie wielu rzeczy na raz. Jednoczesna rozmowa przez telefon, przy odpisywaniu na maila i wykonywaniu jeszcze innych czynności. Czułam presję, czułam, że to  jest niezgodne z moją naturą. Zaakceptowałam to i od kilku lat staram się żyć zgodnie z zasadą „zen”. Być w jednym miejscu, w jednym czasie, w pełnym skupieniu i robić daną rzecz z pełną uwagą i świadomością. Czy to jest czytanie książki, spotkanie ze znajomymi czy praktyka jogi. Jeśli jestem tu z Tobą, owszem nagrałam relację, że za chwilę zaczynamy, bo to część mojej pracy, ale teraz nie rozmawiam z telefonem w ręku. Jeśli zachowujemy zdrowy rozsądek, social media są świetnym medium do komunikacji czy promocji. Ale tylko wtedy, kiedy to my rządzimy nimi, a nie odwrotnie. 
 
Działasz już od siedmiu lat, jak to się wszystko zaczęło? 
Studia to jeden z bardziej kreatywnych okresów w moim życiu, nigdy wcześniej nie czułam się tak wolna. Akademia Sztuk Pięknych to miejsce, które gromadzi ludzi niestandardowych, nieoczywistych. Ja bardzo lubię nonkomformistów, sama czuje się nonkonformiską. Akademia  uczy zadawania pytań: o siebie, o to co widzimy, uczy przetwarzać te obserwacje w sztukę. Tam nikt nie ocenia Twoich umiejętności zanim Cię nie pozna. Wygląd jest komunikatem, przedstawieniem swojej wrażliwości, ale nie definicją czyjejś wartości. Studenci byli ubrani w najróżniejszy sposób i co ciekawe, strój zawsze miał wiele wspólnego z tym co można było zobaczyć zaglądając do ich teczek. Sztuka kulinarna, moda, i architektura to najbliższe człowiekowi dziedziny życia. Najpierw człowiek musiał coś upolować do zjedzenia, odziać się i znaleźć schronienie. 
Niektórym się wydaje, że moda nie ma znaczenia. Moda to jednak nie tylko trendy, ona opisuje to kim jesteśmy, w jakich czasach żyjemy. Kiedy kobiety się wyzwalały, długość spódnic się skracała, a po okresie wojennego ubóstwa, kiedy triumfowała Gabrielle Chanel ze swoim prostymi sukienkami (które teraz nazywamy klasyką), przyszedł Dior z dworskim „new lookiem”. A dziś jak wygląda moda? – mówi się o „fast fashion”, bo moda jest taka, jak my, żyjemy szybko, związki traktujemy jednorazowo, tak samo jak pasje, marzenia, zmieniając je co chwila, w zależności od tego, co akurat jest na topie. 
 
Czy to nie jest krótkowzroczne? Jeśli nawet dajemy się porwać takiemu stylowi życia to prędzej czy później budzi się w nas tęsknota za wartościami, tradycją, za tym, co było bliskie naszym rodzicom, czy dziadkom. Czy w Tobie jest również taka tęsknota do ponadczasowych wartości?
Tak, dlatego wcielam te wartości w swoje życie. Jestem starą duszą, zawsze tak się czułam. To nie oznacza wcale, że jestem nadmiernie przywiązana do przeszłości, a raczej, że hołduję ponadczasowym zasadom. Jestem wierna ważnym dla mnie wartościom, niezależnie od tego czy są akurat modne czy nie. Szczerość, uczciwość, rodzina, relacje z ludźmi, miłość, które dziś wydają się często banalnymi kliszami, są dla mnie esencją życia. Nie bez powodu, najlepsze piosenki są o miłości, odwadze, honorze, tak samo jak najlepsze filmy. Widzę w moim otoczeniu, że tęsknimy w tym jednorazowym świecie, za tym, co jest trwałe, stabilne. Za tym, co zawsze było, jest i będzie wpisane w DNA człowieka. Wcale nie różnimy się tak bardzo ani od siebie, od naszych dziadków czy pradziadków. Od wieków ludzi napędza to samo. Nie bez powodu czytamy Iliadę, czy Makbeta, bo wszystko w tych utworach jest wciąż aktualne. 
 
Pracujesz twórczo, zastanawiam się, jaki jest przepis na wypełnienie Twojej wyobraźni, która jest ważnym składnikiem Twojej pracy?
Żartuję, że chociaż nie pracuję w zawodzie, to maluję ubraniami. Studia na ASP, malarstwo, rysunek i projektowanie nauczyły mnie tworzyć niezależnie od posiadanych narzędzi. Tak samo można malować pędzlem jak i elementami garderoby. Gdy zestawiam stylizację to widzę oczywiście bluzkę, spodnie, spódnicę, ale widzę także kompozycje, plamy barwne, tak samo jak barwnie maluję. A maluję tak jak się ubieram. Inspiracją jest obserwacja – świata, przechodniów, oglądanie sztuki, filmów. Jestem kinomaniaczką i to kino jest moją pierwszą miłością. Uwielbiam chodzić do kina sama, bo to mój czas na kontemplacje. Kino nie jest dla mnie jedynie taką multipleksową rozrywką, ale jest też chwilą, w której mogę zostać ze swoimi myślami. Tak samo trzeba traktować naturę, modę.
 
Co według Ciebie sprawia, że w życiu osiągamy sukces?
Odwaga i pokora. Odwaga, bo życie lubi rzucać kłody pod nogi, lubi nas testować, ale daje też możliwości i trzeba znaleźć w sobie odwagę, aby te możliwości odkrywać i wykorzystywać. Szczęście nie jest czymś, co magicznie spływa z nieba. O szczęście trzeba zawalczyć. Pokora jest po to, żeby z odwagi nie wpaść w pychę. Pokora to świadomość tego, kim jestem i na co się godzę, a na co nie. Ale to także świadomość tego, że na koniec dnia wszyscy jesteśmy sobie równi. Pokora uczy, że nawet jeśli mam rację, to moim celem nie jest udowodnienie tego całemu światu i każdemu. 
 
Na swoim blogu sporo miejsca poświęcasz postom o pielęgnowaniu urody, a jak sama dbasz o siebie na co dzień – jak ćwiczysz, czy masz swoje ulubione zabiegi pielęgnacyjne?
Aktywność fizyczna jest dla mnie bardzo istotna, bo uważam, że sprawny umysł nie powinien funkcjonować w oderwaniu od fizyczności. Oczywiście nie chodzi o to, żeby popadać w jakąś przesadę, ale warto dbać o swoje zdrowie. Kiedyś nie łączyłam tych dwóch sfer tak mocno ze sobą, ale z biegiem czasu zauważyłam, że jeśli jestem w dobrej kondycji fizycznej, dużo lepiej mi się też funkcjonuje i myśli. Od dłuższego czasu praktykuję jogę i pole dance. Joga daje mi wyciszenie, uczy stabilizacji, uelastycznia ciało i przywraca wewnętrzna równowagę, a pole dance wzmacnia siłę, koordynację i zaufanie do własnych możliwości. Przede wszystkim staram się zawsze – rano i wieczorem – znaleźć chwilę dla siebie. Na to żeby posmarować skórę ulubionym kremem, nałożyć balsam czy wklepać serum pod oczy. To taka mała, codzienna celebracja czasu z samą sobą.
 
Wyrazisty make-up to część Twojego stylu – masz jakieś ulubione tricki makijażowe?
To prawda, że uwielbiam makijaż! Umiejętnie wykonany potrafi doskonale podkreślić to, co najpiękniejsze w kobiecej twarzy. Moim ulubionym trikiem na co dzień jest używanie różu jako kosmetyku 2 w 1 – jako różu do policzków i cienia do powiek. Dzięki temu makijaż zajmuje chwilę, a cera wygląda na promienną i świeżą.
 
Czy masz swoje ulubione kolory?
Czerwony i różowy. Czerwony to ulubiony kolor z wyboru, a różowa fuksja to odcień, który przejawia się we wszystkich moich stylizacjach. 


Całość wywiadu można przeczytać w wydaniu 35 wrzesień/październik 2018

Rozmawiał: Conrado Moreno
Zdjęcia: Magdalena Hanik
 
Udostępnij:
0