Fot. Shutterstock
Okazuje się, że nasi mężczyźni stale obserwują nas pod kątem naszego sukcesu lub porażki. I nawet jeśli chodzi tylko o to, że kobieta sprawdziła się jako gospodyni przyjęcia, ich samoocena się pogarsza. Jeśli dobrze poszło nam na teście na prawo jazdy, jeśli dostałyśmy awans, pochwalił nas szef, albo po prostu udało się dobrze załatwić sprawę z jakimś klientem – sampoczucie mężczyzny robi się gorsze. Nawet jeśli jego partnerka zajmuje się czymś, co nie ma zupełnie z nim związku i w ogóle ze sobą nie konkurują.
Nie ma znaczenia, jakiego typu sukcesy odnosi kobieta – może pracować jako hostessa, pracownik naukowy albo na stanowisku kierowniczym w biznesie. Najwyraźniej mężczyźni czują się zagrożeni dowolnym sukcesem kobiety, z którą żyją. Nie dzieje się to świadomie – mężczyzna może chwalić partnerkę i wyrażać radość z jej sukcesu, a jednak jednocześnie jego samopoczucie się pogarsza.
– Wykazaliśmy, że panowie automatycznie interpretują sukces partnerki jako własną porażkę, nawet jeśli nie stanowią dla siebie bezpośredniej konkurencji – komentuje główna autorka badań dr Kate Ratliff z University of Florida. Wyniki badań opublikowano w piśmie “Journal of Personality and Social Psychology”. W trakcie badań przeprowadzono wiele doświadczeń – w Danii i Stanach Zjednoczonych.
Okazało się, że podświadoma samoocena panów była gorsza w przypadku powodzenia ukochanej. Najniżej spadała wówczas, gdy przypominali sobie sytuację, w której ona sobie poradziła, a oni ponieśli porażkę.
Czy to znaczy, że dla dobra naszego mężczyzny powinnyśmy trochę więcej narzekać na niepowodzenia, a trochę mniej się cieszyć, gdy nam się powiedzie?