Oni nie marzą o urlopie

Oni nie marzą o urlopie


Fot. Shutterstock

Ewelina Świstak: Coraz częściej spotykamy ludzi, którzy toną w zawodowych obowiązkach, twierdząc przy tym, że to lubią i nie wyobrażają sobie innego życia. Czy mamy modę na pracoholizm?
Beata Gotkowska-Białko:
Pracoholizm to uzależnienie. Mechanizm jest bardzo podobny jak w przypadku alkoholizmu czy narkomanii. Pracoholika ogarnia natrętny, wewnętrzny przymus wykonywania obowiązków zawodowych, a to nie ma raczej nic wspólnego z modą. Prestiż zawodowy może stanowić pułapkę dla pracoholika, bo praca oferuje szerokie pole do zawodowego popisu. Uzależnienia zwykle mają konotację negatywną. Tymczasem pracoholizm bywa niestety wysoce ceniony w społeczeństwie, co jeszcze bardziej motywuje do działania.

Świat kapitalizmu, który na dodatek przeżywa wielki kryzys, wymaga od jednostki sporego samozaparcia. Czy osoba niebędąca pracoholikiem ma szansę na wyraźny awans zawodowy?
Tak. Najważniejsza jest równowaga między życiem zawodowym a osobistym. Niektórzy uwielbiają swoją pracę i… nie są pracoholikami. Można być bardzo zapracowanym, można odnosić spektakularne sukcesy, ale bez zaniedbywania odpoczynku i życia osobistego. Osoba niebędąca pracoholikiem docenia własne sukcesy i cieszy się z osiągnięć. Trudności, jakie pojawiają się podczas pracy, nie są traktowane jako monstrualna porażka. Właśnie taka jednostka ma największą szansę na wyraźny awans zawodowy, a przede wszystkim na długotrwałą karierę zawodową, bo swoją postawą i równowagą chroni siebie przed wypaleniem.

Mówiąc o pracoholizmie, najczęściej myślimy o kimś związanym z korporacją. Dlaczego? Czy górnik, przedszkolanka, piekarz nie mogą być w żadnym stopniu obarczeni uzależnieniem od pracy?
Uzależnienie od pracy może dotknąć każdego, kto bagatelizuje sygnały płynące z własnego organizmu – zmęczonego fizycznie i emocjonalnie. Oczywiście może być to górnik, zbyt często podejmujący ryzykowne zadania, piekarz prezentujący niezdrowy perfekcjonizm podczas niekończącego się opracowywania idealnej receptury własnych wypieków czy przedszkolanka, która kosztem swojego życia osobistego angażuje się w rozwój placówki, w której jest zatrudniona.

Dlaczego stereotyp pracoholika ma twarz młodego, eleganckiego pracownika korporacji? Widząc takiego człowieka, ludzie dostrzegają prestiż zawodowy, olbrzymie dochody finansowe i szerokie perspektywy rozwoju – a jednocześnie konieczność olbrzymich poświęceń. Nie ma czasu na życie osobiste, odpoczynek, bo nie pozwala na to wyścig szczurów. To wysoce stresujące i obciążające.

Kiedy pracoholik jest w stanie przyznać się do nadmiernego zaangażowania w pracę i czy w ogóle następuje taki moment?
Pracoholicy bardzo często uznają się za pasjonatów rozwoju zawodowego. Bywa, że w ogóle nie dostrzegają problemu, jaki ich dotyka. Pojawia się za to szereg wymówek i usprawiedliwień polegających na wmawianiu sobie i bliskim, że poświęcają się dla wspólnego dobra. To mechanizm obronny. To zwykle rodzina pracoholika dostrzega i sygnalizuje, że dzieje się coś złego. Sam pracoholik zauważa swój problem dużo później, gdy poświęcenie się dla pracy niszczy jego życie osobiste.

A czy pracoholik jest w stanie wybrać się na wakacje, wziąć dłuższy urlop? Przecież alkoholicy też nie piją codziennie…
Pracoholik traktuje urlop jako przeszkodę we własnym rozwoju. Nawet w najpiękniejszym zakątku świata jego umysł nie może uwolnić się od pracy. Błogie lenistwo dla niego praktycznie nie istnieje, bo czas wolny wypełniają wyrzuty sumienia, lęk i napięcie, które pracoholik próbuje usilnie rozładować, przemycając pracę do sfery odpoczynku. Podczas urlopu pracoholik często odczuwa dolegliwości układu pokarmowego, co jest efektem owych napięć. Ulgę przynosi mu powrót do aktywności zawodowej.

Udostępnij:
0