UCIEKAJĄCY PAŃSTWO MŁODZI

UCIEKAJĄCY PAŃSTWO MŁODZI

Ledwo rozbrzmiały ostatnie dźwięki marsza weselnego, a już słyszymy o rozwodzie. Małżeństwo dawno przestało być kontraktem na całe życie, ale ostatnio zapanowała prawdziwa epidemia rozstań w pierwszym roku po ślubie. W tak krótkim czasie rozpada się już co dziesiąta para. Sama znam kilka wśród swoich znajomych. Znak czasów? Tak, według Anny Bersz, psycholożki i psychoterapeutki z Laboratorium Psychoedukacji. – Żyjemy w erze przyjemności, nie obowiązku. Łatwiej jest się nam wycofać z trudnego, zwłaszcza na początku, związku, niż w mękach walczyć o jego przetrwanie – mówi. Wiele młodych małżeństw nie zdaje sobie sprawy, że ślub niczego nie przesądza. Dla jednych jest punktem kulminacyjnym wielkiej miłości. Teraz już tylko długo i szczęśliwie, myślą. Inni traktują go jak receptę na kryzys w wieloletnim narzeczeństwie. Pobierzmy się, a uratujemy to, co nas połączyło, postanawiają. Czy im się uda? Nie zawsze. Bo paradoksalnie, choć ślub niczego nie gwarantuje, bardzo wiele zmienia w życiu pary. To początek wyboistej drogi, a dla niektórych czarny szlak, którego nie pokonają. Początki są najtrudniejsze. Przyjrzyjmy się więc, co szykuje nam pierwszych 365 dni.

Słowa, które leczą
Przysięga małżeńska zamiast „będę cię kochał i szanował” powinna brzmieć „będę trudny/trudna, będę sprawiać kłopoty, będę zawodził/zawodziła”. Zakochani biorąc ślub wyobrażają sobie, że po nim nastąpi wieczna sielanka. Rzeczywistość brutalnie sprowadza ich na ziemię. Żadne małżeństwo nie obejdzie się bez konfliktów! Do tego pierwszy rok stanowi ich największą eskalację, bo wtedy docieracie się i wypracowujecie swoje pozycje w związku. Kłopoty zaczynają się od spraw pozornie błahych. Kto pozmywa, a kto wyniesie śmieci, gdzie wyjedziecie na wakacje i z czyimi rodzicami spędzicie święta. Młodzi małżonkowie czują się jak klocki do gry w puzzle, które każdego dnia muszą się dopasować do innej układanki. Dlaczego dzieje się tak dopiero po ślubie? Bo wcześniej o tym nie rozmawiali! Choć wydaje się to nieprawdopodobne, wielu narzeczonych nie wie, kiedy (i ile!) ich wybranek chce mieć dzieci, jak wyobraża sobie podział domowych obowiązków czy finansów czy jakie miejsca w jego hierarachii wartości zajmują praca, rodzina i przyjaciele. Wychodzą z założenia, że ich druga połowa na pewno myśli tak samo. Błąd. Każdy jest autonomiczną jednostką. Co innego go kształtowało, na czym innym zależy, w co innego wierzy. Wizje związku różnią się od siebie, bo wynikają z obserwacji małżeństwa rodziców i z doświadczeń w poprzednich relacjach. Tarcia są nieuniknione. Nie wycofujmy się, tylko nauczmy mądrze kłócić. Małżeństwo już od pierwszych chwil staje się sztuką kompromisów. Ich podstawą są szczere rozmowy. Nie bójmy się ich! Im mocniej i dokładniej przegadamy pojawiające się między nami trudności, tym silniejszy i lepszy stanie się nasz związek. Najlepszą receptą jest dzielenie się wątpliwościami, od razu, kiedy się pojawiają – radzi Małgorzata Lipko psychoterapeutka z Centrum Feniks. Nie chowajmy w sobie urazy, reagujmy na bieżąco. Mówmy szczerze, co nam się nie podoba, co boli, na czym zależy, czego wolimy unikać. Nie ukrywajmy pretensji, żalu, smutku czy rozczarowania. Takie codzienne wyjaśnianie uwierających kwestii, naprawdę pozwala uniknąć burzliwych awantur od święta .

Maski z głów
Nie za taką osobę wychodziłam za mąż! – chciałabyś krzyknąć, wspominając czasy, gdy się poznaliście. Jesteście tuż po ślubie, a ty nie poznajesz dawnego partnera. Czy to znaczy, że wybrałaś podstępnego psychopatę, który udawał kogoś innego, tylko po to, by cię uwieść, zdobyć, a teraz krzywdzić? Skąd. Raczej za pełnego ludzkich słabości człowieka, który z całych sił próbował oczarować Cię najlepszą z możliwych wersją siebie. Na randkach przychodziło mu to z łatwością. Nieco trudniej było podczas wspólnego pomieszkiwania. Po ślubie stało się niemożliwe. Dlaczego? Początki małżeństwa stwarzają liczne okazje do konfliktów. A w chwilach kłótni bardzo trudno jest udawać kogoś innego, więc odsłaniamy swoją prawdziwą twarz. Niestety sporo jest też prawdy w powiedzeniu, że po ślubie przestajemy się starać. Pamiętaj, nigdy nie wiadomo, czy dzisiaj nie jest ostatnim dniem waszego małżeństwa. Dlatego już od samego początku pracujcie nad jego temperaturą. Częsty błąd młodych małżeństw to wchodzenie zaraz po ślubie w perfekcyjną symbiozę. Przy ołtarzu słyszą, że od tej pory są jednością i… faktycznie się nią stają. Nagle wszystko muszą robić razem. Mają tych samych znajomych i wspólne pasje. Lubią identyczne filmy i zawsze kupują sobie jednakowe kurtki narciarskie. Nim upłynie rok, wyglądają bardziej jak brat i siostra niż para kochanków. Tylko we dwoje balują i podróżują. Nie dają sobie szansy, by za sobą zatęsknić. Potem dziwią się, że niegdyś atrakcyjny partner wydaje się jakby… wyblakły. Dlatego warto zachować pewną dozę tajemnicy. Ona sprawia, że stajemy się ciekawi. Małżeństwo jest ważne, ale nie może przesłonić twojego życia. Zostawcie sobie przestrzeń na własne pasje, przyjaciół, czas wolny. Rezygnując z potrzeb, hodujemy w sobie poczucie krzywdy. Gdy wzbogacamy siebie, korzysta też na tym nasz związek. Teraz, za rok i dawno wtedy, gdy minie etap zakochania.

Miłość u podstaw
Bo to się na pewno stanie! Prawdopodobnie jeszcze zanim skończy się wasz miesiąc miodowy, zwłaszcza jeśli spotykaliście się rok – dwa lata przed ślubem. Wtedy tuż po weselu przypada czas, gdy obezwładniające uczucie gwałtownie wyhamowuje. Dla wielu młodych małżeństw to równoznaczne z końcem miłości. Czy dojdzie do rozwodu? Nie, jeśli otworzymy się na… miłość właśnie. Nie mylmy jej z zauroczeniem. Prawdziwa miłość opiera się na zaufaniu i przyjaźni, nie fascynacji i pożądaniu. I to właśnie ona stanowią najmocniejszy fundament pod małżeństwo.Niesie przyjemność z działań podejmowanych dla drugiej osoby. Czy łatwiej jest parom, które już jej doświadczyły, bo znają się od lat, długo ze sobą mieszkają, a etap namiętnego zakochania dawno mają za sobą? Niekoniecznie. Zwłaszcza jeśli traktują ślub jak koło ratunkowe dla związku, w którym od dawna coś się psuje. Wesele nic nie zmieni! Pozostaje rozstanie albo zmierzenie się twarzą w twarz z tym, co niewygodne. Nawet po ślubie problemy nie rozwiążą się same.

Poczucie niebezpieczeństwa
To tylko papier – mawiają niektórzy. A jednak ten papier ma wagę, którą nie każdy potrafi  udźwignąć. U niektórych sformalizowanie związku budzi lęk, którego istnienia nie podejrzewali. Zwłaszcza jeśli decyzja o małżeństwie nie wynikała z prawdziwych potrzeb, a z nacisków bliskich, ciąży czy np. obawy przed samotnością. Zdarza się, że świeżo poślubieni małżonkowie rzucają sie w wir imprez. Traktują obrączkę jak kajdany i próbują odreagować ciążącą na nich presję. Myśl, że już do końca życia będą z jedną osobą, działa na nich przytłaczająco. Niekończące się balangi, flirt, czasem romanse mają im pomóc zachować to, co wraz z wypowiedzeniem przysięgi bezpowrotnie stracili. Bywa, że takie zachowanie jest nieświadomą prowokacją. Odsłaniamy przed partnerem swoją straszną, prawdziwą twarz i sprawdzamy, czy taką też będzie w stanie pokochać. Testujemy jego uczucia, bo w głębi serca jesteśmy przekonani, że my, autentyczni i do bólu prawdziwi, nie zasługujemy na miłość. Czy małżeństwo przetrwa? Wiele zależy od cierpliwości i wyrozumiałości drugiej osoby. Jeśli umie zacisnąć zęby i przeczekać, po kilku miesiącach taki poweselny bunt może naturalnie wygasnąć i ustąpić miejsca relacji opartej na zaufaniu. Gorzej, gdy na złość partnerowi także wpadniemy w pułapkę nieposłuszeństwa, która będzie trwała tak długo, aż nasze drogi się rozejdą.

 

tekst M.U.
 

Udostępnij:
0