Wywiad z Solange Knowles

Wywiad z Solange Knowles

Powiedz kilka słów o najnowszej kolekcji. Skąd czerpałaś inspirację? Jak przebiegała faza projektowania?

Kolekcja, na którą składają się dwa zestawy, jest zupełnie nieporównywalna z żadną inną, poza zachowaną częścią wspólną jaką jest jej struktura. Zależało mi, aby skupić się na wydobyciu pełnego potencjału z materiałów o zróżnicowanym charakterze. Cały proces był nieco bardziej żmudny niż w przypadku prac nad Girls of Blaze, ponieważ podjęliśmy duże ryzyko i wprowadziliśmy mnóstwo poprawek, tak aby wszystko do siebie pasowało. Uwielbiam tę kolekcję przede wszystkim za to, że świetnie obrazuje zmiany mojego własnego stylu w zestawieniu z pierwszą propozycją – Girls of Blaze. Kocham je obie, ale z zupełnie innych powodów.   

 

Jak pracowało Ci się z projektantami po raz drugi? Podejrzewam, że już poznaliście się na tyle, żeby wspólnie działać w sposób możliwie najbardziej kreatywny.

Zdecydowanie! Najbardziej niesamowite jest to, że współpracuję z zespołem ludzi, z którymi przyjaźniłam się jeszcze na długo przed rozpoczęciem tej przygody. Były takie momenty, że przychodziły próbki, z których nie byłam wciąż usatysfakcjonowana, ale mając zaufanie projektantów, sama podejmowałam szybkie decyzje, co było bardzo pomocne. Na etapie projektowania zdarzało się wiele zmian w koncepcji, ale finalnie wszystko odbywało się w duchu wartościowej współpracy.

   

Współpracujesz z PUMĄ już od roku, jak oceniasz ten czas? Czym jest dla Ciebie uczestnictwo w procesie kreatywnym produktów tej marki?

To coś naprawdę wspaniałego! Mogę wyrażać się artystycznie w tak szeroki sposób, że nie potrzebuję w zasadzie niczego więcej. Kocham sztukę i możliwość tworzenia na wielu płaszczyznach, co jest dla mnie bardzo inspirujące. Mam przy tym pełne wsparcie całej ekipy PUMY. Czasami, gdy przyjdzie mi do głowy nieco dziki pomysł i przeleję go na prezentację, to oblewa mnie zimny pot na myśl o wysłaniu tego dalej.
Ale za każdym razem kiedy projektanci się z tym zapoznają, okazuje się, że trafiam do nich i zgadzają się na tę szaloną jazdę ze mną. Jedną z takich koncepcji było zrobienie ogromnego filcowego pudła, w które mieliby wejść modele na potrzeby sesji zdjęciowej. Wszyscy byli tak wniebowzięci, że z miejsca powiedzieli „musimy to zrobić”.

 

Pierwsza kolekcja spotkała się z niesamowitym odzewem, które doświadczenie zebrane przy tamtej okazji było dla Ciebie najważniejsze?

Czułam się wręcz przytłoczona tym zachwytem i ogromnym wsparciem ze strony wielu fantastycznych osób. Kiedy dostałem od znajomych informację, że pierwszego dnia wszystkie buty zostały wykupione w niespełna godzinę, byłem wniebowzięta. Mówiąc szczerze, jestem najbardziej dumna z tego jak przebiegał cały proces, od samego początku do końca. Mam na myśli wszystko, od pracy z przyjaciółmi przy projektowaniu butów, przez sesję zdjęciową w wykonaniu mojego męża, po wielką premierę w jednym ze sklepów należących do najbliższych mi osób. Myślę, że to, co czyni ten okres magicznym to fakt, że ani razu nie podchodziłam do tego jak do pracy. Był to wyraz idei grona świetnych, bardzo utalentowanych osób, którzy wspólnymi siłami stworzyli coś, czego poszukiwali od dawna. A to, że okazało się, że takie same potrzeby miało wiele innych, anonimowych osób, było już „wisienką na torcie”.  

W jaki sposób wybrałaś tak oryginalny styl dla tej kolekcji, i to zarówno w przypadku modeli XT2, jak i PUMA Suede?

Muszę się przyznać, że nie mogłam się doczekać kiedy model Suede trafi do moich rąk. To klasyka, absolutny król i wizytówka marki PUMA. I to właśnie zostało oddane w jego wyglądzie. Jednocześnie, uwielbiam model XT2, za jego linię i za to że jest świetnym butem do biegania. Jest wyjątkowy ponieważ bez utraty stylu, możesz w nim również śmiało wybrać się na wieczorne wyjście z przyjaciółmi na imprezę.

 

Nad czym teraz pracujesz? Jakie dalsze plany?

W tym momencie skupiam się na pracy nad moją płytą, która wkrótce trafi na półki. Trwa to trochę dłużej niż przewidywałam, ale bardzo zależało mi aby przekazać dokładnie to co sobie założyłam, a to zajmuje trochę czasu. Dużo energii poświęcam także rozwojowi marki Saint Heron, która jest dla mnie bardzo ważna. Ponadto, remontuję nasz nowy dom, co odbywa się w dość burzliwej, ale ekscytującej atmosferze. Codziennie odbieram mnóstwo telefonów z pytaniami od mamy  – co oznaczają te wszystkie skomplikowane terminy budowlane, którymi jest zasypywana.

 

Przez rok przebywałaś w Nowym Orleanie, czujesz się związana z tym miejscem? Dostrzegasz w nim jakieś inspiracje do swoich projektów?

Cóż, dopiero wprowadziliśmy się do domu, także jeszcze trochę czasu musi minąć, zanim poczujemy się tu „jak u siebie”. Ale z pewnością mogę powiedzieć, że zakochałam się w tym mieście i znalazłam tutaj taką swoją samotnię, pełną wielu inspiracji. To, co jest naprawdę niesamowite w tym miejscu to możliwość obcowania z wieloma talentami. To dla mnie bardzo ważne. Niedawno przygotowałam wydarzenie dla Saint Heron pod nazwą „Amen Amen, 17 dzielnic cudów”, które miało na celu pokazanie ogromnej różnorodności kulturowej Nowego Orleanu. Tutaj również przeprowadziliśmy obie kampanie PUMY z udziałem lokalnych modeli i nie wyobrażam sobie, że można to było zrobić inaczej. To miasto skradło moje serce i zawsze z radością wiążę się z nim zawodowo w możliwie największym stopniu. Na szczęście, nie brakuje do tego ludzi, gotowych na szaloną podróż ze mną.  

Udostępnij:
0