JAK ROBIĄ TO W KOREI

JAK ROBIĄ TO W KOREI

Spośród wszystkich nacji na Ziemi, to Koreanki cieszą się najpiękniejszą, najbardziej nieskazitelną cerą. Na ich skórze nie uświadczysz śladu rozszerzonych porów, niedoskonałości czy przebarwień. Cera Koreanek jest świetlista i młoda, jakby owiana mgiełką filtra z Photoshopa.

Ale, choć pewnie wiele osób myśli, że to kwestia wyjątkowych genów, nie jest to do końca prawda. Koreanki, które emigrują np. do Stanów Zjednoczonych i przejmują tamtejsze zwyczaje, borykają się dokładnie z tymi samymi problemami co zwykłe śmiertelniczki: wypryskami, poszarzałą cerą, jej nierównomiernym kolorytem.

Prawda jest bowiem taka, że za idealny wygląd skóry Koreanek odpowiada nie zrządzenie losu, właściwa koniunkcja planet czy szczęśliwa pula genów, tylko one same. A konkretnie – system pielęgnacji, który stosują.

Oznacza to nic innego jak to, że my również możemy mieć taką cerę, jeśli tylko poświęcimy jej odpowiednio dużo uwagi! Jak dużo? Tu sprawa nieco się komplikuje… – Koreanki poświęcają na pielęgnację nawet godzinę dziennie, rano i wieczorem – mówi Isabel Garcia-Penal, dyrektor zarządzająca na Europę koreańskiej marki kosmetyków Dr.Jart. Wszystko dlatego, że azjatyckie podejście do piękna jest nieco inne niż u nas. Dla Azjatek jest ono bardzo, ale to bardzo ważne, zadbany wygląd świadczy o człowieku w dużo większym stopniu niż np. w Polsce (gdzie często jest on traktowany jako objaw niepotrzebnej próżności). Dodajmy do tego azjatycką tradycję rytuałów (choćby parzenia herbaty) i skomplikowany system pielęgnacji gotowy.

Na czym polega? Przede wszystkim na dokładnym, dwukrotnym oczyszczeniu skóry: najpierw specjalnym olejkiem, a potem żelem lub pianką do spłukiwania wodą. Ma to ukryty sens. Olejek ściąga wszystko co tłuste: nadmiar sebum, makijaż, a także zawarte w nim silikony. Ale ponieważ pozostawiony na skórze mógłby sprawić, że mogłaby się ona rozleniwić i przestać produkować własne sebum (no bo po co jej ono, skoro ma olejek), a tym samym przesuszyć, trzeba go z niej następnie zmyć. I do tego właśnie służy pianka do spłukiwania wodą. Potem Koreanki zawsze stosują tonik – by przywrócić skórze odpowiednie pH, nawilżyć ją i przygotować do dalszych etapów pielęgnacji.

Dużo roboty, prawda? Gdybyś jednak miała wybierać, który z etapów koreańskiej pielęgnacji wprowadzić u siebie na stałe, to właśnie dwuetapowe oczyszczanie przyniesie twojej skórze najbardziej spektakularne korzyści. Nawet polscy dermatolodzy polecają taki system swoim pacjentkom – oczywiście pod warunkiem stosowania łagodnych dla skóry kosmetyków. Jako olejek możesz wykorzystać olej kokosowy lub jakikolwiek inny ekologiczny olejek. Pianek do demakijażu na rynku jest mnóstwo. A jeśli mimo wszystko nie możesz sobie pozwolić na tak skomplikowany rytuał codziennego oczyszczania twarzy, mamy dla ciebie dobrą wiadomość. Marka Dr.Jart, wychodząc naprzeciw potrzebom wiecznie zabieganych Europejek i Amerykanek, stworzyła specjalną mikronizowaną wodę, która łączy skuteczność olejku, pianki i nawet toniku!

 

 

 

 

Co dalej? Teraz czas na złuszczanie – Koreanki przeprowadzają je minimum dwa razy w tygodniu, a bywa że i codziennie. I tak, jest to zdecydowanie świetny sposób, by zachować młody wygląd skóry na długo. Peeling działa na nią trochę jak gimnastyka, bo dzięki regularnemu złuszczaniu skóra wzmacnia się i pogrubia, a tym samym ma więcej siły, by nie dać się oznakom starzenia. Jednocześnie ważne, by taki peeling był delikatny, najlepiej enzymatyczny. Ziarniste rysują skórę! Możesz też sięgnąć po specjalne serum z kwasami, które stosuje się co noc. Gwarantujemy – to najlepsza droga do nieskazitelnej, pełnej blasku cery, na której nie ma przebarwień, a zmarszczki są praktycznie niewidoczne. Złuszczające kuracje najlepiej przeprowadzać jesienią, zimą i wczesną wiosną, gdy słońce jest mniejsze. Latem mogłoby to skutkować powstawaniem przebarwień.

 

Kolejny krok to esencja – tajemny kosmetyk nieznany w Europie. Ma wodnistą konsystencję i napakowane jest cennymi dla skóry składnikami. Mogą być klasyczne, jak witamina C, arbutyna czy retinol, albo egzotyczne, jak np. śluz ślimaka. Choć brzmi ciut obrzydliwie, ma genialne właściwości nawilżające i wygładzające. Jest sobie nawet w stanie poradzić z bliznami potrądzikowymi! Inne dziwne składniki to wyciąg z gniazd jaskółczych, fermentowana soja, jad żmii albo pszczoły. Warto przy tym zaznaczyć, że dziwne są dla nas. W Azji mają wielowiekową tradycję i stosowane są nie tylko w pielęgnacji, ale i medycynie.

 

Czas na serum. Czym różni się od esencji? Jest po prostu bardziej gęste. Koreanki nie stosują jednego i tego samego serum codziennie. Zamiast tego każdego poranka i wieczora obserwują stan swojej skóry i pod kątem jej aktualnych potrzeb dobierają najwłaściwszy kosmetyk. To świetna strategia! W końcu cera każdej z nas bywa kapryśna. Jednego dnia jest przesuszona, innego przetłuszczona, jeszcze kiedy indziej podrażniona. To drugi, po oczyszczaniu, z elementów koreańskiej pielęgnacji, który warto u siebie wprowadzić na stałe. Spróbuj i przekonaj się, jak bardzo na korzyść zmieni się twoja skóra, gdy zaczniesz błyskawicznie reagować na jej potrzeby.

 

By składniki serum mogły lepiej wniknąć w skórę, każda Koreanka sięga teraz po maseczkę z tkaniny. Codziennie! Takie maseczki są niezwykle przyjemne w stosowaniu, zapewniają też skórze fantastyczny wygląd. I to od nich zaczął się szał na koreańską pielęgnację. Tak, pewnie mało która z nas będzie w stanie codziennie sobie na nie pozwolić. Ale już dwa razy w tygodniu powinno dać fajne efekty. Maskę z tkaniny możesz też włożyć na noc. Rano obudzisz się totalnie odmłodzoną cerą. I znowu – rodzaj maseczki dobierasz do aktualnych potrzeb skóry. Czego innego będzie potrzebowała przed wielkim wyjściem, czego innego po plażowaniu, a jeszcze czegoś innego po stresującym tygodniu.

 

 

 

Krem to dla Koreanek przede wszystkim kosmetyk nawilżający. Nakarmiły skórę tyloma składnikami z serum i esencji, że teraz czas na dostarczenie jej wyłącznie porcji nawodnienia. Konsystencję kremu dobierają pod kątem, a jakże, aktualnych potrzeb cery.

 

Koreanki nigdy nie rezygnują z kremu pod oczy! W końcu skóra wokół oczu ma zupełnie inne potrzeby niż na reszcie twarzy: bywa obrzęknięta, opuchnięta, podrażniona.
 

Ostatnim, ale niezwykle ważnym etapem jest dla Koreanek nałożenie kremu z filtrem. To właśnie totalnej ochronie przed słońcem Koreanki zawdzięczają nieskazitelną i świetlistą cerę. Nie opalają się, a dzięki temu udaje im się uniknąć zmarszczek i przebarwień. Wiele z nas ciężko jest przekonać się do rezygnacji z opalania. Złocista buzia to w naszym kręgu kulturowym symbol dobrostanu i zdrowia. Ale po pierwsze – od czego są pudry brązujące? A po drugie – wypielęgnowana cera, nawet w jasnym kolorze, zawsze wygląda pięknie i zdrowo.

 

I tak, pokrótce (!) wygląda pielęgnacyjny rytuał Koreanek. Będziecie go stosowały u siebie?
 

Udostępnij:
0