Nieważne z kim, byle z kimś! Tak powinna brzmieć podstawowa zasada robienia zakupów w centrum handlowym. I chociaż nie każdy lubi robić je w towarzystwie, to wizyta w galerii z koleżanką lub partnerem może sprawić, że sporo zaoszczędzimy. Takie rewelacje przynoszą badania psychologów z University of Montreal. Do swoich wniosków naukowcy doszli po przebadaniu ponad 1000 osób, z czego ponad 65% stanowiły kobiety!
Na zakupy nie chodź sama
Badacze odkryli, że wybierając się na shopping w większym gronie rzadziej kupujemy pod wpływem impulsu i chwili, a tym samym nasze wybory są bardziej przemyślane. Co więcej, naukowcy wykazali, że w towarzystwie zmniejsza się nasze emocjonalne przywiązanie do galerii handlowej, a także do ulubionych sklepów.
Przyczyna? Robiąc zakupy z drugą osobą musimy odwiedzać także sklepy i miejsca w centrum handlowym, których sami byśmy nie wybrali. Ponadto dzielimy swoją uwagę pomiędzy shopping a towarzysza lub towarzyszkę, w wielu przypadkach bardziej skupiając się na kompanie.
Plus jest taki, że ma to pozytywny wpływ na… portfel – zauważają psycholodzy. Same zakupy stają się bardziej przemyślane, celowe i nie kierują nimi chwilowe bodźce, ani emocje. Podział uwagi sprawia także, że częściej planowany zakup konsultujemy, a tym samym zbieramy opinie przed podjęciem decyzji o kupnie.
Ale jest jeszcze jeden element, który sprawia, że zakupy stają się bardziej rozsądne. Robiąc je z partnerem, siostrą lub przyjaciółką poddajemy ocenie nasze shoppingowe wybory, wydatki, a także same sklepy czy całe centrum handlowe. W efekcie stajemy się bardziej powściągliwi, a także oszczędni, nawet jeśli to tylko pozory „pod publiczkę”.
— Wielogodzinne zakupy w centrum handlowym to wciąż guilty pleasure dla wielu z nas. To moment, kiedy możemy zapomnieć o problemach i zrelaksować się, poświęcając czas tylko sobie. To także moment, w którym najwięcej pieniędzy może wypłynąć z naszego portfela, bo przy podejmowaniu decyzji o zakupach kierujemy się emocjami, chwilą i impulsem — mówi Marta Drzewiecka, Marketing & Customer Experience Manager w firmie Newbridge Poland.
— Obecność widowni, którą może być przyjaciółka, chłopak, mąż, mama czy cała grupa koleżanek powstrzymuje nas od zachowań impulsywnych na rzecz bardziej przemyślanych, które nie będą rzutowały na opinię o nas. Widownia może bowiem w każdej chwili skomentować nasze wybory i wydatki, a nawet ocenić zachowanie — dodaje.
Wirtualna widownia też się sprawdza
Paradoksalnie, aby osiągnąć ten sam efekt nie trzeba dzwonić do koleżanki lub zabierać męża na zakupy – twierdzą eksperci. Podobny rezultat osiąga się uprawiając tzw. webrooming, nowe zjawisko coraz powszechniej obserwowane wśród konsumentów.
— Nie zawsze potrzebujemy fizycznej widowni, czasem wystarczy ta wirtualna — zauważa Drzewiecka. I tu wkracza webrooming. — Coraz więcej osób, zanim dokona zakupu w sklepie stacjonarnym, przegląda porównywarki cen, sklepy on-line i zbiera opinie np. w social mediach i na chatbotach, a dopiero pod wpływem zgromadzonej wiedzy dokonuje zakupu w centrum handlowym i w jego sklepach stacjonarnych – dodaje.
— Powszechne stają się także zakupy ze smartfonem w ręku. Dzięki temu konsumenci na bieżąco wrzucają zdjęcia lub filmy np. na Instastories i pytają swoich followersów o opinię na temat wybranej rzeczy, ceny, a nawet sklepu. Obserwujący w tym przypadku pełnią taką samą rolę jak np. towarzysząca w sklepie koleżanka — wyjaśnia ekspertka Newbridge Poland. I faktycznie, webrooming często wypierający zakupy w towarzystwie, to dziś zjawisko, które rośnie.
Z badań brytyjskiej firmy Push ON wynika, że aż 47% z nas, zanim kupi rzecz w sklepie stacjonarnym, zbiera o niej informacje i opinie on-line. Aż 32% z kolei chciałoby mieć możliwość zadawania pytań sprzedawcom on-line, żeby utwierdzić się później w zakupie stacjonarnym – czytamy w raporcie „Webrooming vs. Showrooming”.
— Otaczanie się widownią, bez względu na to, czy jest ona fizyczna czy wirtualna, niesie wiele korzyści. Decyzje, jakie podejmujemy w sklepie są bardziej świadome, a produkty przemyślane. Dokonujemy także większej selekcji, zanim sięgniemy do portfela i kupimy np. kolejną sukienkę czy buty — mówi Marta Drzewiecka.
Oszczędzamy, ale kupujemy
Jak zauważa ekspertka, to dobra wiadomość dla naszych portfeli. Portal Myjar.com niedawno wyliczył, że w ciągu całego swojego życia przeciętny Brytyjczyk wydaje średnio aż 144 tys. funtów na zakupy pod wpływem chwili i emocji! W skali miesiąca jest to średnio 200 funtów, czyli ponad 1000 zł. A jak jest w Polsce?
— Przeciętny Polak wciąż kieruje się podczas zakupów emocjami. Działają na nas promocje, nowo otwarte sklepy, nowe marki, wyprzedaże i rabaty. I nie ma w tym nic złego. Jesteśmy także mocno przywiązani do określonych marek, a nawet centrów handlowych, które traktujemy nie tylko jako miejsce robienia zakupów, ale także spędzania czasu wolnego, zabawy i integracji — mówi Drzewiecka.
— Jednocześnie chłoniemy nowe trendy. Rosnąca rola webroomingu, ale także moda na robienie zakupów w grupie sprawia, że stajemy się bardziej rozsądni. To z kolei przekłada się na nasze zadowolenie z zakupów oraz zmniejsza poczucie rozczarowania czy roztrwonienia pieniędzy. W efekcie, co jest paradoksem, chętniej wracamy na kolejne zakupy — dodaje Drzewiecka.
Źródło Newbridge
fot. Pexels