Paulina Sykut-Jeżyna wierzy w to, co robi

Paulina Sykut-Jeżyna wierzy w to, co robi

        

 

W Pani życiu prywatnym, jak i zawodowym, trwa dobra passa. Czy czuje się Pani jak ktoś, kto urodził się pod szczęśliwą gwiazdą?

Na wszystko ciężko pracowałam, więc nie mam poczucia, że coś spadło mi z nieba. Ale tak, jestem szczęśliwa.

 

Czy możemy w takim razie mówić o gotowym przepisie na szczęście?

Nie, przecież każdy rozumie je trochę inaczej. Każdy sam powinien zbudować definicję szczęścia. Nie uzależniać jej od tego, co dzieje się dookoła, a przede wszystkim nie pojmować szczęścia w kontekście materialnych wartości.

 

Studiowałyśmy na tym samym uniwersytecie. Jak wspomina Pani Lublin i czasy studenckie?

Bardzo dobrze! Miasto, znajomi ze studiów, zajęcia… zachowałam pozytywne i miłe wspomnienia. Nie byłam jednak typową studentką, która mieszkała w miasteczku akademickim, bawiła się, imprezowała… Dojeżdżałam do Lublina z moich rodzinnych Puław, co zajmowało mi dużo czasu. Był to okres niezwykle intensywny. Uczyłam się, wieczorem wracałam do domu, w weekendy pracowałam. Można powiedzieć, że była to dla mnie dobra wprawka do dorosłego życia.

 

Czy już wtedy miała Pani zadatki na dobrego dziennikarza?

Szarą myszką nie byłam nigdy. Zawsze czymś się wyróżniałam. Nie byłam nieskromna. Raczej skromna i nieśmiała, aczkolwiek świadomość tego, co kocham i co chcę robić – śpiewać, pisać, uczyć się – była na tyle silna, że zawsze wychodziłam przed szereg. Pomimo nieśmiałości.

 

Dlaczego telewizja? Co w niej jest takiego pasjonującego?

Wszechobecne napięcie, szczególnie przy programach na żywo. Można się od niego uzależnić. Telewizja to magia – uczy i wzbogaca w doświadczenia. Spotykam tu ciekawych ludzi, o których dawniej miałam tylko okazję czytać. Mam to szczęście, że łączę pracę z pasją – praca prezenterska i do tego muzyka. To wielki skarb.

 

Ale dziennikarstwo i muzyka to nie jedyne Pani pasje…

Mam sporo tych pasji i ciągle pojawiają się nowe. Tą główną zawsze była muzyka. Później moim życiem zawładnął sport, podróżowanie, praca prezenterska. Lubiłam się też uczyć i pisać. Moja mama mówiła, że zawsze byłam szalenie ambitna. Ja widzę to nieco inaczej. Zależało mi tylko, by to, co robię, robić jak najlepiej. Dla mnie to było naturalne. Gdy realizowałam swoje pasje, byłam szczęśliwa… i jestem:).

 

Mamy teraz boom na programy typu talent-show, np. Must Be The Music, który Pani prowadzi. Sama brała Pani udział w jednym z nich. Co przyciąga uczestników takich programów? Może właśnie ambicja?

W dużej mierze jest to chęć samorealizacji, zrobienia czegoś ze swoim talentem. Tak było właśnie ze mną. Wiadomo, że jest jakiś odsetek ludzi, którzy chcą być znani i robią to tylko dla sławy, ale taka przygoda niestety szybko się kończy.

 

A co czuje osoba, która staje na scenie i czeka na werdykt jury?

Zwykle uczestnicy są zestresowani, to ogromne emocje. Często zdarza się, że osoby słabsze załamują się. Są łzy i jeden wielki zawód. Ale zdarzają się momenty, że ocena jury, nawet jeśli nie jest do końca pozytywna, potrafi uskrzydlić, dać impuls do tego, żeby dalej walczyć i uwierzyć w siebie. Nasi jurorzy to mądrzy, doświadczeni ludzie, więc uczestnicy zwykle dostają bardzo pouczające rady.

 

Dodałabym, że uczestnicy programów talent-show biorą w nich udział także po to, by spełnić swoje marzenia. Stąd moje pytanie: czy życie polega na spełnianiu marzeń?

O! To bardzo fajne stwierdzenie! Tak, życie powinno polegać na spełnianiu marzeń, ale nie w kontekście dóbr materialnych, bo te dają radość tylko na chwilę, tylko w kontekście spełniania siebie.

 

Pani jest bardziej marzycielką czy realistką?

Urodziłam się jako romantyczna marzycielka, ale z czasem zaczęłam patrzeć na życie bardziej realnie. Staram się jednak wypośrodkować mój odbiór świata, by nie stracić nadziei, wiary i uśmiechu:). Równowaga jest bardzo ważna.

 

Co pomaga spełnić marzenia?

Często zdarza mi się usłyszeć pytanie: jak osiągnąć sukces? Nie wiem. Nigdy nie zakładałam, że go osiągnę. Moim celem nie było zarabianie wielkich pieniędzy ani robienie kariery, a wiem że właśnie z tym ludzie utożsamiają sukces. Ja po prostu realizuję swoje pasje. Stąpać twardo po ziemi mając artystyczną duszę, nie jest łatwo. Na szczęście mam mądrego męża, który jest dla mnie bardzo dużym oparciem.

 

Mój ulubiony kosmetyk: intensywnie nawilżający krem Vichy NutriLogie 2, balsam do ust Uriage Bariderm

Ostatnim moim odkryciem są: szampon i odżywka Ossi

W torebce zawsze ze sobą noszę: nawilżający balsam do ust i małą butelkę wody

 

 

Udostępnij:
0