Wywiad Face&Look: Patricia Kazadi

Wywiad Face&Look: Patricia Kazadi

Chodziła Pani do Autorskiej Szkoły Muzyki Rozrywkowej i Jazzu II stopnia im. Krzysztofa Komedy w Warszawie, a w telewizji zadebiutowała w 2002 w programie Szansa na sukces z udziałem zespołu Szwagierkolaska. Czy na początku kariery w śpiewaniu pokładała Pani swoje największe artystyczne nadzieje?

Tak. Zdecydowanie. Nie myślałam, że moja praca w telewizji tak znacząco wpłynie na rozwój i odbiór mojej kariery muzycznej. Nagle okazało się, że ludzie zapomnieli o tym, że ja zaczynałam od muzyki. Nagle stałam się „panią prowadzącą”, która teraz zapragnęła śpiewać. Pracuję teraz nad tym aby to zmienić. Muzyka i aktorstwo to obecnie mój priorytet.

W 2007 roku zajęła Pani trzecie miejsce w programie Jak oni śpiewają, a dwa lata później piąte w mistrzowskiej edycji tego programu. Ma Pani za sobą także występy w Opolu, wydanie płyty, liczne występy w telewizji. Co najbardziej interesuje Panią w tworzeniu muzyki i śpiewaniu?

U mnie nie była to kwestia zainteresowania tworzeniem czy popularnością, muzyka po prostu była w każdym fragmencie mojego ciała. Odkąd miałam 2 latka było już wiadomo, że jest mi to pisane, bo tańczyłam, śpiewałam, a w wieku 11 lat usiadłam do pianina i wylała się” ze mnie moja pierwsza wokalna kompozycja. Komponowałam już wcześniej, ale to były utwory tylko na pianino, bez śpiewu. Nigdy nie myślałam, że sama będę je wykonywać, bo byłam masakrycznie nieśmiała. Zresztą do dziś przed wyjściem na scenę, kiedy mam wystąpić wokalnie, zjada mnie taka trema, że trzęsą mi się ręce, zaciska mi się gardło, a nogi mam jak z waty. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się z nią wygrać tak w pełni. To nie ja wybrałam muzykę, to ona wybrała mnie. Muzyka mnie uratowała. Prze kolejne 10 lat napisałam ponad 100 utworów, wszystkie są skrupulatnie spisane w notesach, schowane w pudłach w magazynie…powinnam je kiedyś odkopać.

Jest Pani również dobrą tancerką – przez kilka lat trenowała Pani taniec współczesny i to przygotowanie zapewne przydało się podczas występów w Tańcu z Gwiazdami, w którego 12 edycji zajęła Pani czwarte miejsce z partnerem Łukaszem Czarneckim. Była też Pani prowadzącą program You Can Dance – Po prostu tańcz. Czy prywatnie też lubi Pani tańczyć i jaki styl tańca najbardziej Pani odpowiada?

Imprezowy (śmiech). Nie uważam siebie za tancerkę… lubię tańczyć, ale moje ciało nigdy nie było do tego przystosowane – nie mam dużej lekkości i gibkości. O wygimnastykowaniu już nie wspomnę. Zdecydowanie najlepiej sprawdzam się w tańcu imprezowym lub w salsie. Tak, salsę uwielbiam!

Widzowie znają Panią z ról filmowych (m.in. Bodo, Święty Interes) i seriali (Ranczo, Egzamin z życia czy Fala zbrodni), co bardziej Panią pociąga bycie aktorką czy piosenkarką. A może łączenie obu tych ról?

Zdecydowanie kocham łączenie tych ról. Od dziecka grałam w warszawskich teatrach właśnie robiąc jedno i drugie. Moje kolejne marzenie to rola w ekranizacji jakiegoś kultowego musicalu. Tego jeszcze nie robiłam. „Bodo” był wyjątkową przygodą, brakuje mi takiego planu zdjęciowego.

Jak dba Pani o kondycję? Czy lubi Pani sport, jaki rodzaj ćwiczeń fizycznych Pani uprawia?

Szczerze? Nie lubię ćwiczyć. Ale kocham jeść, więc nie mam wyboru. W moim przypadku najlepiej sprawdzają się ćwiczenia cardio, trzy razy w tygodniu, i jest to albo bieżnia, albo zajęcia typu taniec czy fitness. Bardzo ważna jest też dieta. Staram się jeść zdrowo i regularnie, ograniczam spożywanie mięsa i pszenicy i nie jem przed snem. Najchętniej ostatni posiłek zjadam do 18:00, bo wtedy budzę się z płaskim brzuchem, czuję się dobrze w swoim ciele i mam dużo energii.

Jest Pani osoba pogodną i dynamiczną. Jaki jest Pani sposób na dobry nastrój, rozładowywanie napięć? Jak rozładowuje Pani stresy, jak odpoczywa?

Staram się być, ale wiadomo, jak każdy, mam również te gorsze dni. Jednak wychodzę z założenia, że szkoda życia na samobiczowanie się. To jak przeżyjesz swój dzień, z jakim podejściem idziesz przez życie zależy tylko i wyłącznie od nas. W bardzo młodym już wieku to zrozumiałam i biorę kontrolę nad swoim życiem we własne ręce. Porażki, niepowodzenia bolą, ale nie pokonują mnie. Myślę, że bardzo pomogły mi w tym książki psychologiczne i terapeutyczne, które pochłaniałam z wypiekami na twarzy od dziecka. Czytam też o samoleczeniu. Nasza głowa ma ogromny wpływ również na nasze ciało, sami hodujemy” sobie niektóre choroby stresem, obwinianiem się, żalem. Ja staram się to z siebie regularnie wyrzucać. Pomocne są wszystkie zdrowe formy odreagowania. Od medytacji po boks czy siłownię, spotkania z przyjaciółmi. Uwielbiam też masaże – jak chce się totalnie zrelaksować idę do Mr&Mrs Spa – to mój taki mały raj na ziemi. Lubię też wypadać do kina, na fajny koncert. Moim przyjacielem i uzdrowicielem od dziecka jest właśnie moje pianinko, muzyka, pisanie piosenek – to dla mnie forma terapii.

Niedawno została Pani ambasadorką kosmetyków do makijażu marki SinSkin. Jest Pani nie tylko ich „twarzą”, ale też aktywnie uczestniczyła Pani w ich tworzeniu. Czy możliwość, niezwykle kusząca dla kobiety, stworzenia własnych odcieni i ulubionych konsystencji cieni czy pomadek była tym, co przekonało Panią do współpracy z marką kosmetyczną?

Oczywiście, że tak! Czułam się jak w sklepie z cukierkami! (śmiech) A poważnie mówiąc, już od wielu lat szykowałam się do tego, żeby wypuścić swoją linię kosmetyków, kiedy na mojej drodze pojawił się SinSkin nie miałam wątpliwości, że trafiłam na właściwy zespół. Mamy podobne podejście do makijażu, nie boimy się wyzwań, ciężko pracujemy, mamy głowy pełne pomysłów, i to co dla mnie było najważniejsze: miałam totalną wolność i swobodę przy tworzeniu kolorów. Produkty nie są testowane na zwierzętach, kosmetyki są bardzo dobrej jakości, pięknie opakowane, ogólnodostępne dla wszystkich i polskie!

Czy lubi Pani makijaż? I czy raczej maluje się sama czy korzysta z pomocy specjalistów?

Uwielbiam makijaż! Uwielbiam zabawę kolorem, lubię eksperymentować ze swoim wizerunkiem to właśnie dlatego marzyłam o własnej linii kosmetyków kolorowych, żeby dać upust tym pomysłom. Od moich nastoletnich lat wraz z makijażystka gwiazd Ewą Gil, powtarzałyśmy – „Nie bójmy się ilości!” Oczywiście przez lata ten makijaż się zmieniał i stosowane w nim triki czy trendy. Teraz na życie stawiam na naturalny look, tzw. make up no make up, nawilżona rozświetlona skóra lekko podkreślone oko. Na co dzień maluję się sama, natomiast mój makijaż sceniczny to zupełnie inny temat. Współpracuję wtedy z różnymi makijażystami, lubię non stop poznawać nowych, tak aby ten makijaż nie był nudny. Ciągle chcę się rozwijać – obecnie do moich ulubionych makijażystów należą: Iza Wójcik, Aneta Nowacka i Anna Wrzodak.

Jakie są Pani kosmetyczne niezbędniki?

Mój makijaż nie jest dokończony bez bronzera i rozświetlacza. Tak naprawdę bronzer odmienił moje życie – wcześniej na zdjęciach moja twarz wyglądała jak księżyc w pełni i to było straszne! (śmiech) Oprócz tego bardzo ważne moim zdaniem są brwi, domykają całość, są klamrą, kropką nad i” naszego looku. Podkreślają oczy i nadają makijażowi charakter. Niestety bardzo często są przez makijażystów lekceważone albo spychane na dalszy plan. A to bardzo ważny punkt.

Jakie są Pani zawodowe plany na najbliższą przyszłość?

Moją głowę w 50 procentach pochłania rozwój mojej marki na rynku kosmetycznym, a w 50 – szukanie inspiracji na kolejną płytę. W listopadzie wszedł pierwszy promujący ją singiel. Płyta będzie w całości po polsku, a to dla mnie coś nowego. Jestem bardzo ciekawa reakcji słuchaczy. Oprócz tego nadchodzą premiery kilku filmów, w których będzie można mnie zobaczyć. Nie mogę się już doczekać!

Mój ulubiony zapach…

zapach świeżego domowego ciasta, najlepiej kruszonki mojej mamy.

Moje ostatnie kosmetyczne odkrycie…

to mój, własny, skomponowany przeze mnie rozświetlacz Full Glow Glamorous z kolekcji SinSkin by Patricia Kazadi. Mogę polecić go wszystkim miłośniczkom rozświetlaczy z czystym sumieniem.

W torebce zawsze mam…

kartę kredytową i pomadkę do ust.


rozmawiała Marta Sadkowska

zdjęcia Aleksander Salski

 

Udostępnij:
0