Wywiad z autorem „Wszechświatów”

Wywiad z autorem „Wszechświatów”

20 sierpnia odbyła się premiera książki „Wszechświaty” Leonarda Patrignani. We Włoszech książka stała się bestsellerem, prawa do niej zakupiły m.in. Hiszpania, Niemcy i Francja. Czy pokochają ją także polscy czytelnicy? Wywiad dla polskich czytelników przeprowadziła Magda Rykiel z wydawnictwa Dreams.

Czy może Pan opowiedzieć coś o sobie polskim czytelnikom? Jest Pan liderem zespołu heavy metalowego Beholder, aktorem oraz komentatorem sportowym – życiorys bardzo niezwykły. Czy potrafi Pan sobie wyobrazić życie jedynie z pisania?
Oczywiście, że jestem w stanie wyobrazić sobie życie tylko sztuką. Może to być muzyka, pisanie, dubbing… wszystko, co jest „kreacją”, „inspiracją”, towarzyszy mi od zawsze. Polskim czytelnikom mogę powiedzieć, że po nagraniu w latach 2000-2004 trzech płyt z kręgu heavy metalu (jako wokalista i autor), studiowałem aktorstwo i dubbing. Dzisiaj użyczam głosu niektórym włoskim edycjom gier wideo, takim jak Call of Duty i Assassin’s Creed. Jestem komentatorem rozgrywek off-line FIFA 14 w ramach Electronics Arts Sports. A jeśli chodzi o pisanie, to w roku 2003 opublikowałem w małym wydawnictwie thriller zatytułowany „Labirinto” (Labirynt), a w 2008 ponownie wziąłem pióro do ręki i powstała saga „Wszechświaty”.

20 sierpnia miała w Polsce swoją premierę Pana powieść „Wszechświaty”. Czy może Pan przybliżyć choć trochę swoim przyszłym czytelnikom jej fabułę? Pragniemy poznać, co jest w niej tak fenomenalnego, że aż tyle krajów zakupiło do niej prawa.
Myślę, że miałem szczęście spełnić powszechne pragnienie, wykorzystując odpowiedni moment. W życiu zdarzają się dziwne zbiegi okoliczności, których nawet nie zauważamy. Po prawdziwej inwazji wampirów, aniołów i demonów, może czytelnicy –„młodzi dorośli” – mieliby ochotę zanurzyć się w nowe światy, w których rządzą inne energie. Dla mnie takim obszarem jest Wieloświat mentalny. Umysł staje się centrum wszystkiego, jest kluczem otwierającym przejścia między nieskończonymi wszechświatami równoległymi. Rozstrzygające wybory, rozdroża życia, przeznaczenie, na spotkanie z którym zmierzamy… wszystko zależy od tego, co kiełkuje między synapsami naszego mózgu. Wydawcy zagraniczni docenili tematykę z pogranicza fantastyki naukowej i zjawisk paranormalnych. Sądzę, że moja powieść swą popularność zawdzięcza głównie temu czynnikowi. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności był również światowy sukces
– dokładnie w tym samym czasie, gdy wyszła moja saga – fascynującego serialu „Na granicy światów”, poruszającego problematykę światów równoległych. Wielu jego fanów sięgnęło po moją książkę właśnie z tego powodu. Jeśli chodzi o fabułę, to ograniczę się do powiedzenia, że poznacie dwójkę szesnastolatków – Alexa z Mediolanu i Jenny z Melbourne, którzy zapadając w stan nieświadomości prowadzą telepatyczny dialog, słysząc w głowach nawzajem swoje głosy. Kiedy w końcu dochodzi do spotkania, odkrywają, że żyją w dwóch rzeczywistościach równoległych. Melbourne, w którym Alex poszukuje Jenny to Melbourne alternatywne. Tak się zaczyna. To punkt wyjścia do podróży, dzięki której zrozumieją, że ich przeznaczeniem – tyleż ironicznym, co nadzwyczajnym – jest wieczność.

Co zainspirowało Pana do napisania tej książki?
Po raz pierwszy pomysł pojawił mi się w głowie po śmierci ojca, w roku 2008. Utrata jednego z rodziców wyzwala całą serię pytań bez odpowiedzi, które tworzą wokół nas labirynt bez wyjścia. Własną drogę odnalazłem, siedząc przed komputerem i uwalniając wodze fantazji. Może pisanie było dla mnie terapią, a może ta historia jest piękna dlatego, że chroni coś cennego, co zrodziło się w bardzo smutnym okresie mojego życia. Czytelnicy to czują. Dzięki własnym historiom rozumieją cię dogłębnie.

Czy uważa Pan, że teoria Wieloświatu jest właściwa?
W trakcie pisania powieści zdobyłem wiele informacji na temat tych teorii. Jest coś fascynującego w tym, że istnieją odpowiedzi bardzo wiarygodne przy rozwiązywaniu dylematów natury kwantowej; zajmuje się tym fizyka cząstek elementarnych. Uważam, że teoria ta jest możliwa, mogę mieć tylko nadzieję, że w przyszłości zostanie udowodniona doświadczalnie. Oczywiście, po przeniesieniu jej na istoty ludzkie, przekształca się w fenomenalny środek narracyjny, który uwalnia cały łańcuch fantastycznych scenariuszy. Mamy przed sobą nieskończony wachlarz możliwości, jesteśmy w stanie żyć w jakiejś wersji siebie, która w przeszłości dokonała odmiennych od nas wyborów.

Czy jest osoba, która wpłynęła na Pana karierę pisarską? Taka, dzięki której zaczął Pan pisać?
Tak, jest taki człowiek. Mieszka w Maine, w Stanach Zjednoczonych. Nazywa się Stephen King. Dzięki niemu uwielbiam moją pracę. Powiedziałbym nawet, że nie jest to zwyczajna praca, lecz powołanie. Przeznaczenie, przed którym nie można uciec, czymś, co powoduje, że każdego dnia, gdy czytasz gazetę, spotykasz ludzi, mimowolnie przychodzą ci do głowy pomysły na treść jakiejś historii. Męczysz się, dopóki nie zasiądziesz przed komputerem i jakoś ich nie zorganizujesz. To taki rodzaj niewolnictwa. Kiedy miałem 10 lat, sięgałem po literaturę Kinga i wielu autorów książek fantastyczno-naukowych. Dzisiaj, z perspektywy 23 lat, czytam Kinga (albo odczytuję na nowo) i doświadczam tych samych emocji, co za pierwszym razem. To coś niezwykłego. Dużo w życiu czytałem, szanuję wielu pisarzy, ale to nieokreślone, magiczne dotknięcie znajduję tylko w historiach Mistrza. Mam nadzieję, że któregoś dnia podziękuję mu osobiście za wszystko, co dla mnie zrobił, nie wiedząc nawet o moim istnieniu.

Ta książka to doskonały materiał na film. Gdyby padła taka propozycja, którą ze swoich postaci chciałby Pan zagrać?
Serdecznie dziękuję. Wielu czytelników pisało mi, że wyobrażają sobie przeniesienie „Wszechświatów” do kina, ale moja odpowiedź jest następująca: nie chciałbym zagrać żadnej roli. Wolałbym zasiąść za cyfrowym pulpitem z klawiaturą i z tysiącami mistrzowskich dźwięków, i napisać ścieżkę dźwiękową.

Czy miał Pan okazję odwiedzić Polskę? Jeśli nie, to czy teraz, gdy ukaże się w Polsce Pana powieść, rozważa Pan możliwość przyjazdu do naszego kraju?
Nigdy nie byłem w Polsce, ale myślę, że nadszedł już czas. Mając nadzieję na zdobycie serc polskich czytelników byłoby dla mnie wielką przyjemnością móc wymienić myśli i uścisnąć im dłonie. I pooddychać atmosferą ich miast.

Wielu z naszych czytelników kocha nie tylko czytać, ale i pisać. Jaką radę dałby Pan początkującym pisarzom?
Wiele razy udzielałem odpowiedzi na to pytanie, także jako muzyk. Zawsze daję tę samą radę, tak przyszłym muzykom, jak i pisarzom: znajdźcie swój świat. Szukajcie pomysłu. Tym, co może odróżniać waszą powieść od tysiąca innych, jest oryginalny pomysł. Producenci płyt i wydawcy nie mogą się doczekać, kiedy trafią na coś świeżego, względnie „nowego”. Teraz na świecie prawie niczego się już nie wymyśla, o ile nie chce się uchodzić za eksperymentatora, a więc artystę niekomercyjnego. Ale można znaleźć własny sposób na opisanie światów już zbadanych w innych epokach, przez innych autorów. Zapuszczajcie się w naukę, w historię, w religię, w jakąkolwiek dziedzinę, które mogą podsunąć wam ciekawy pomysł. Nie idźcie za modą chwili, bo to bateria, która szybko się wyczerpuje, a oryginalny pomysł jest energią obecną stale, od kiedy rodzi się w wieczności. W związku z tym, radzę dużo czytać (choć jestem pewien, że nie potrzebujecie takiej zachęty). Oddawajcie swoje pierwsze dzieła w ręce prawdziwego przyjaciela, który was lubi, ale potrafi być twardy i powie, co w waszym pisaniu jest dobre, a co nie. Jednym z najważniejszych aspektów tej pracy nie jest pisanie powieści, a przetworzenie jej jeszcze raz, sprawdzenie, „czyszczenie” – dziesięć razy, jeśli jest to konieczne. Nie przywiązujcie się nigdy do pierwszej wersji, bo jest jak wstępna aranżacja fragmentu muzycznego – zawsze najbardziej banalna.

Czy dostaje Pan listy, maile od swoich fanów? Jeśli tak, to w jaki sposób mogą się z Panem skontaktować polscy czytelnicy?
Jestem bardzo aktywny on-line, gdyż uwielbiam kontaktować się z publicznością i zawsze staram się odpowiadać na wszystkie maile czytelników. Widzę w tym ważną wymianę energii. W końcu, skoro mam to szczęście, że moje książki są publikowane, to jest to zasługa tych, którzy je czytają. Czytelnicy polscy mogą znaleźć mnie na Facebooku (wystarczy wpisać moje nazwisko – jestem łatwo rozpoznawalny po zamieszczonej fotografii) lub na stronie Multiversum, też na Facebooku (ma prawie 10 tysięcy „lubię to”, łatwo ją znaleźć). Bardzo proszę, żebyście pisali do mnie po angielsku. W języku włoskim można nawiązać ze mną kontakt na stronach: www. leonardopatrignani.com i www.multiversumsaga.com. Mam także konto na Goodreads, na którym piszę blog po angielsku i przekazuję czytelnikom najnowsze wiadomości o sadze.

Czego możemy się spodziewać w drugim tomie „Wszechświatów”?
Jako wielbiciel tak dobrych reżyserów, jak Nolan i Lynch, poruszyłem różne sprawy i pytania w pierwszym tomie, na które odpowiedź będzie wyłącznie w drugim („Pamięć”), na niektóre nawet w trzecim („Utopia”, wyjdzie we Włoszech w lutym). Jeśli pierwszy tom jest „fantastyczny”, przygodowy i lekki w czytaniu, to drugi jest bardziej „fantastyczno-naukowy” i zagłębia się w samym sercu historii. Czytelnicy odkryją w nim wiele tajemnic, które dały początek zdolnościom, jakimi obdarzeni są bohaterowie. Przenosząc akcję w mało pożądaną przyszłość, znajdą się w następnej klatce, z której trzeba będzie wyjść. Postać Marco (najlepszego przyjaciela Alexa, który od początku wierzy w hipotezę Wieloświatów) dojrzeje tak bardzo, że stanie się prawie głównym bohaterem sagi.

Dziękuję bardzo za udzielenie wywiadu i życzę dalszych sukcesów zawodowych!
Dziękuję Magdaleno, pozdrowienia dla wszystkich polskich czytelników! Wcześniej czy później spotkamy się – wśród książek – w tym wszechświecie albo… w jakimś innym.

Tłumaczenie wywiadu Bożena Topolska

Wszechświaty, Leonardo Patrignani, wydawnictwo Dreams, cena ok. 40 zł

Udostępnij:
0